Nad wodospadem - fot. Anna Siedlikiewicz |
Dzisiaj zabiorę Was do największego roztoczańskiego wodospadu na rzece Jeleń. Nie jest to może Niagara, ale ma swój niepowtarzalny urok przez co szlak, którym dzisiaj powędrujemy jest bardzo często wybierany przez turystów lubiących piesze, leśne wędrówki. Trasa, którą spacerowaliśmy z Anią, pewnej październikowej niedzieli, jest ściśle związana z moim opisem wędrowania przez Rezerwat "Nad Tanwią", który znajdziecie TUTAJ.
Na żółtym szlaku - fot. Tomasz Banach |
By zobaczyć jednocześnie "Szumy na Tanwi", jak i wodospad na potoku Jeleń, wyruszyliśmy z parkingu w Rebizantach i ścieżką dydaktyczną "Nad Tanwią" dotarliśmy do miejsca, gdzie łączy się ona z żółtym szlakiem prowadzącym do Suśca. W tym właśnie miejscu skręciliśmy w prawo i trzymając się żółtych znaków powędrowaliśmy leśnym duktem w kierunku wodospadu. To bardzo przyjemny spacer wśród pachnącego igliwiem drzew i tą właśnie wonią i pięknymi widokami upajaliśmy się w drodze. Na szlaku było praktycznie pusto o tej porze roku. Spotykaliśmy jedynie pojedyncze, rodzinne grupy, które tak jak my wybrały tej niedzieli aktywną formę spędzenia wolnego czasu. Warto się tu wybrać o każdej porze roku, bo jest... po prostu bajecznie. Po ok. pół godzinnym marszu i przejściu 1,5 km dotarliśmy do pierwszego z celu naszej wędrówki, czyli wodospadu Jeleń.
Roztoczańska "Niagara" - fot. Tomasz Banach |
Wodospad swoją nazwę zawdzięcza strudze Jeleń, na której się znajduje. Przebiega ona granicą pomiędzy Roztoczem Środkowym, a Równiną Biłgorajską i jest prawym dopływem rzeki Tanew. Swój początek bierze ze zbiornika wodnego, nieco szumnie zwanego "Morskim Okiem". To właśnie w środkowym odcinku jego nurtu usytuowany jest największy wodospad w strefie krawędziowej Roztocza - chroniony jako pomnik przyrody. Wysokość tego progu skalnego to 1,52 metra, a szerokość sięga ponad 9 metrów. na chwilę zatrzymaliśmy się w tym miejscu wsłuchując w szum wodospadu.
Na rozstaju dróg... - fot. Anna Siedlikiewicz |
Trzeba było jednak ruszać w dalszą drogę. Chwila zastanowienia, którą drogę wybrać przy drogowskazie usytuowanym przy Jeleniu i decyzja podjęta. Dalej wyruszamy niebieskim szlakiem prowadzącym wzdłuż potoku. Nadmienię w tym miejscu tylko to, że do wodospadu również można dostać się inna drogą, a mianowicie rozpoczynając wędrówkę przy stacji PKP w Suścu i podążając niebieskim szlakiem przez 3 km. Tę trasę zostawimy sobie na inną okazje, gdyż zapewne wrócimy tu jeszcze nie raz podczas naszej eksploracji Roztocza.
Iście górski krajobraz na Roztoczu - fot. Tomasz Banach |
Wyruszyliśmy dalej wraz z nurtem Jelenia. Początkowo szliśmy przy samym potoku, by następnie wspiąć się na dość stromą skarpę doliny. Jeleń toczy swe wody krętą i wąską doliną, o bardzo stromych zboczach. Krajobraz jest typowy dla doliny, jakie możemy spotkać przy górskich potokach. W okolicach tego miejsca mijamy jeszcze kilka mniejszych progów skalnych tworzących miniwodospady. Na dość płaskiej równinie napotykamy na tablicę informacyjną, mówiącą o tym, że "droga jest niebezpieczna i Nadleśnictwo nie ponosi odpowiedzialności za ewentualne wypadki". Nas ta informacja bynajmniej nie odstraszyła, a nawet jeszcze bardziej zachęciła do dalszej wędrówki. Mogłoby się wydawać, że takie ostrzeżenie w tym miejscu, jest niczym nie uzasadnione, ale o jego zasadności przekonaliśmy się dopiero po przejściu kolejnego odcinka trasy.
Zejście do mostku na Jeleniu - fot. Tomasz Banach |
Tutaj czekało na nas dość strome, piaszczyste zejście do drewnianego mostku na Jeleniu. Na szczęście wystające z podłoża korzenie układały się w naturalne "poręcze", które z znacznym stopniu ułatwiły nam zejście. Przekroczyliśmy potok, by po drugiej jego stronie oddać się wspinaczce na stromy stok doliny Jelenia. Z podziwem spoglądałem nie tylko na Anię, która dzielnie znosiła trudy wędrówki, ale i na biegacza, który susami zostawił nas daleko za sobą. Przypomniały mi się czasy kiedy i ja tak pędziłem przemierzając bieszczadzkie... i nie tylko zresztą bieszczadzkie szlaki. Dalsza wędrówka była już o wiele mniej wymagająca. Ruszyliśmy więc dziarsko przed siebie leśnym szlakiem. Oddaliliśmy się nieco od samej doliny Jelenia, by napawać się urokiem lasów pogranicza Roztocza i Puszczy Solskiej.
Miejsce ujścia Jelenia do Tanwi - fot. Tomasz Banach |
Trzymając się wciąż niebieskich znaków szlaku pieszego doszliśmy do miejsca, gdzie wody Jelenia mieszają się z wodami Tanwi. Tutaj niego odbiliśmy w prawo, by trzymając się czarnego szlaku wspiąć się na położone 246 m n.p.m. wzniesienie zwane Kościółkiem lub Zamczyskiem. Jak możemy dowiedzieć się z ustawionych tutaj tablic, archeolodzy podczas prowadzonych badań, odkryli tutaj pozostałości grodziska, które było zamieszkałe przez osadników na przełomie VIII i IX wieku, natomiast sam gród datowany jest na XII - XIII wiek. Grodzisko, rozłożone na powierzchni 1,5 ha było wykorzystywane raczej czasowo jako schronienie w czasie najazdów wrogich wojsk na te tereny.
Tablice informacyjne - fot. Tomasz Banach |
Krąży również legenda mówiąca jakoby mieścić się tu miał zamek rycerza Gołdapa, ale posłuchajcie sami... "Dawno, dawno temu żył rycerz Gołdap. Przybywszy na piękne, dziewicze tereny obecnego Roztocza, postanowił wraz z ukochaną osiedlić się na nich. I tak powstał na wzgórzu potężny gmach zamku, otoczony grodziskiem. Lata mijały, aż na świat przyszła córka rycerza - piękna dziewczynka którą nazwano Tanewa. Wyrosła ona na bardzo urodziwą młodą damę. Niestety nastał czas najazdów i Tatarzy łupiąc i mordując, napadli również na zamek Gołdapa. Los chciał, że rycerz przebywał wtenczas poza zamkiem i choć broniono go z zaciekłością, został on przejęty przez łupieżców i sztuką podstępu spalony. Duma i odważna Tanewa wybrała śmierć zamiast hańby i rzuciła się z wysokiej wieży. Rozpacz jej ojca, kiedy powrócił do domu była tak wielka, że zburzył on zamek i wybrał żywot w samotni. Jako że w każdej legendzie jest ziarnko prawdy, również w tej opowieści musiało się ono zawierać. Dawniej wzgórze nazywano bowiem GOŁDA, a rzeka po dziś dzień nazywa się Tanew...". (źródło legendy: www.magiczneroztocze.pl)
Legendy legendami, ale czas wrócić do faktów historycznych. A te mówią o tym, że w XVIII wieku na terenie grodziska istniała duża cerkiew greckokatolicka pod wezwaniem św. Bazylego. Przy świątyni znajdował się również cmentarz grzebalny. W kolejnych latach odremontowaną cerkiew przemianowano na kościół rzymskokatolicki. W związku z niewielkim zaludnieniem tych terenów świątynia jednak pustoszała, by ostatecznie zostać rozebraną w 1796 roku, jej wyposażenie zostało przeniesione do kościoła w niedalekim Suścu. W czasie II wojny światowej miejsce to stanowiło schronienie dla partyzantów, którzy okopywali tu zamaskowane ziemianki. Ich walkę obronną z okupantem upamiętniają stojące tam krzyże: drewniany i kamienny oraz pomnik.
Widok z mostku na Tanwi - fot. Tomasz Banach |
Zeszliśmy z wzniesienia, by powrócić na niebieski szlak, którym podążyliśmy w dalszą drogę w kierunku dawnej tamy na Tanwi, gdzie zaplanowaliśmy krótki postój. Szliśmy teraz leśną drogą wzdłuż wijącej się w dole licznymi meandrami Królowej tutejszych rzek. W myślach próbowałem sobie wyobrazić, to miejsce przed wiekami. Dzisiaj dzikie i skryte w leśnej głuszy, kiedyś tętniło życiem i gwarem grodziska... W uszach słyszałem cerkiewne śpiewy modlących się w cerkwi Bazylianów, a w powietrzu czułem woń kadzidła. Cóż pozostało po tamtych czasach... Niewiele. Jedynie pamięć i kilka pomników. Dzisiaj zaglądają tutaj jedynie leśnicy, przyrodnicy, czy też turyści pragnący obcować z dziką przyrodą. Polecam to miejsce wszystkim, którzy pragną aktywnie spędzić czas... A o tym co działo się podczas naszej wędrówki później i jak dotarliśmy z Anią na parking, gdzie zostawiliśmy auto przeczytacie TUTAJ Zapraszam Serdecznie do lektury i wspólnych wędrówek.
Największy, na pewno. Jednak nie jest to najwyższy wodospad Roztocza.
OdpowiedzUsuńNajwyższym jest wodospad kaskadowy na potoku Dublen, w okolicy Nowin Horynieckich :)
To fakt... A ja pisałem o największym... O najwyższym jeszcze napiszę. Dziekuję bardzo za trafną uwagę.
Usuń