niedziela, 27 marca 2016

Życzenia z okazji Świąt Wielkanocnych



W imieniu własnym
jak i całego Stowarzyszenia
Turystyka z Pasją
życzę Wam
Wszystkiego Najlepszego, Wszelkiej Pomyślności i Radości
z okazji
Świąt Wielkiej Nocy

z turystycznym pozdrowieniem

Tomasz Banach

czwartek, 24 marca 2016

Stowarzyszenie Turystyka z Pasją na Zamojskich Edu Targach

Dominika i Ja na Zamojskich Edu Targach - fot. Nowy Kurier Zamojski 
W ubiegły poniedziałek (21 marca br) przywitaliśmy wiosnę na organizowanych przez Urząd Miasta Zamość Zamojskich Edu Targach. Członkowie Zarządu naszego Stowarzyszenia Turystyka z Pasją (Dominika i ja) prezentowali ofertę turystyczną skierowaną dla uczniów zamojskich szkół. Nasze Stowarzyszenie posiada szeroką gamę atrakcji przygotowanej również dla dzieci i młodzieży. Należą do nich min. zwiedzanie Miasta Idealnego i Roztocza, warsztaty i spotkania, podczas których przybliżamy wiedzę o ciekawych miejscach, opowiadamy legendy i podania, prezentujemy i opowiadamy o modzie dawnych wieków. Dzieciaki mogą nauczyć się od nas "mowy wachlarza", spróbować swoich sił w sztuce kaligrafii, powalczyć na "piankowe" szable, po pląsać przy dźwiękach muzyki dawnej. Podczas wspólnych spacerów po mieście możemy obejrzeć makietę miasta Zamościa w Kojcu w Parku Miejskim, odwiedzić wystawę kostiumów i strojów historycznych, strzelić z armaty, spróbować swoich sił w łucznictwie czy wybić dawną monetę na plateau Bastionu VII. 
Podczas Zamojskich Edu Targów nasze stoisko wystawiennicze cieszyło się dużym zainteresowaniem ze strony odwiedzających, zarówno tych najmłodszych jak i nieco starszych. Zapraszamy do współpracy przedszkola, szkoły, uczelnie oraz stowarzyszenia i inne placówki oświatowo-kulturalne. Szczegółowe informacje na temat naszej oferty można uzyskać pod nr. tel 885 451 313 oraz pisząc do nas na maila: turystykazpasja@gmail.com. Z nami nie sposób się nudzić! 

wtorek, 15 marca 2016

Mała Czarna - Kolejny artykuł z cyklu "Historie z Pasją" w Nowym Kurierze Zamojskim

Galicya Cafe - fot. Nowy Kurier Zamojski
W ubiegły wtorek, 8 marca 2016 roku odbyło się kameralne spotkanie w Galicya Cafe „przy kawie i o kawie”. Właściciel palarni kawy i kawiarni przy Rynku Solnym Marek Szwaczkiewicz częstując zaproszonych gości wyśmienitą kawą opowiedział o tym jak jest uprawiana , z jakich krajów się ją importuje i jak trafia do Polski. Opowiedział również jak zaczęła się jego przygoda z kawą. Następnie Tomasz Banach ze Stowarzyszenia Turystyka z Pasją opowiedział o czasami trudnych kolejach losu kawy w Polsce, o czym mogliście Państwo przeczytać powyżej. Następnie pan Jacek Feduszka w ramach luźnej dyskusji, uzupełnił jeszcze naszą wiedzę o kawie, nadmieniając , że w Imperium Osmańskim kawa była niejako substytutem alkoholu a także wysnuł przypuszczenie, iż kawa mogła przez Zamość wędrować już nawet pod koniec XVI wieku, gdy wożona przez kupców przejeżdżała przez miasto jako „przyprawy i korzenie”. Na zakończenie najodważniejsi z Gości uczestniczyli w cuppingu czyli profesjonalnej degustacji i ocenie kawy.
Artykuł w Nowym Kurierze Zamojskim (prasa ma swoje prawa) jest skrótem opowieści o kawie. Ja prezentuję całość referatu:
„Kawa musi być gorąca jak piekło, czarna jak diabeł, czysta jak anioł, słodka jak miłość.” Tak o kawie mówił Charles Maurice de Talleyrand-Perigord. Z kolei Wenecjanie o swoim mieście po dzień dzisiejszy mówią, że Wenecja jest „Gorzka jak kawa z wierzchu filiżanki, słodka jak czekolada z dna”. W „Kantacie o kawie” Jana Sebastiana Bacha możemy usłyszeć:

Ach! Jakże słodko smakuje kawa,
Bardziej kochana niż tysiące całusów,
Łagodniejsza niż wino muszkatołowe.
Kawę, kawę muszę mieć,
Wtedy tak coś we mnie ożyje,
Ach, więc nalej mi kawy.

Kantata ta powstała prawdopodobnie w 1734 roku na potrzeby kawiarni Zimmermanna w Lipsku.
Autorem tekstu jest Picander. Tematem dzieła jest uzależnienie Lieschen od kawy, z którym całkowicie nieskutecznie usiłuje walczyć jej ojciec. I choć współcześnie większość osób nie wyobraża sobie dnia bez filiżanki kawy, to początki kawy w Polsce nie były wcale takie proste.
POCZĄTKI. Nazwa „kawa” pochodzi prawdopodobnie od regionu Kaffa w Etiopii lub od arabskiego kahwa a do języków europejskich przeniknęła z tureckiego kahwe. 
W akcji z Galicya Teem - fot. Nowy Kurier Zamojski
Kawa była już znana w Etiopii w I tysiącleciu p.n.e. a koło XIII-XIV wieku owoce kawowca zostały przez kupców arabskich przewiezione do Jemenu i rozpowszechniły się w całej Arabii. Do Europy kawa po raz pierwszy trafiła prawdopodobnie pod koniec XVI wieku ( W 1573 roku niemiecki botanik i podróżnik Leonard Rauwolf rozpoczął trzyletnią podróż po bliskim wschodzie w celu odkrycia nowych ziół i lekarstw dla kompanii kupieckiej swojego szwagra Melchiora Manlicha Na temat kawy wyraził się w następujący sposób:
„Bardzo dobry napój zwany przez nich „Chaube”, który jest niemal tak czarny jak inkaust i bardzo dobry na dolegliwości, szczególnie żołądkowe. Spożywają go oni o poranku, w otwartych miejscach, przed wszystkimi i bez najmniejszej oznaki strachu czy ostrożności. Napój popijają małymi łyczkami, tak ciepły jak to tylko możliwe, z glinianych i porcelanowych kubków.”). 
Pierwszą kawiarnię w Anglii otwarto w Oksfordzie w 1650 roku dwa lata później w Londynie. Na kontynencie po raz pierwszy sprowadzono ją do Francji ok. 1644 roku ale dopiero w 1669 roku poznały ją elity paryskie na przyjęciu wydanym przez posła osmańskiego Mustafę Paszę. Podobno założyciel pierwszej kawiarni w Wiedniu Jerzy Franciszek Kulczycki kawę otrzymał od samego Jana III Sobieskiego, podobno... "Wiedeń z czasem stał się (i jest do dzisiaj) światową stolicą kawiarni, a Kulczyckiego uznano za patrona tamtejszych kawiarzy. Jego olejny portret ozdobił lokal ich zgromadzenia, a na starym sztandarze cechowym widniała scena nadania mu przez cesarza Leopolda I przywileju na prowadzenie kawiarni."
POCZĄTKI KAWY W POLSCE. W Polsce tak jak wcześniej wspominano początki były trudne, Jan Andrzej Morsztyn, w wierszu z 1670 roku pisał:

W Malcieśmy, pomnę, kosztowali kafy,
Trunku dla baszów, Murata, Mustafy
I co jest Turków, ale tak szkaradny
Napój, jak brzydka trucizna i jady,
Co żadnej śliny nie puszcza na zęby,
Niech chrześcijańskiej nie plugawi gęby...

Jednak kawa zaczęła plugawić chrześcijańskie gęby z królewską na czele, gdyż wielkim jej miłośnikiem był król Jan III Sobieski. Po wiktorii wiedeńskiej ziarna kawy przesłał swojej ukochanej Marysieńce. Legenda głosi, że królowa nie wiedząc jak ją spożywać, próbowała ziarna gryźć i stwierdziła, że kawa jest ohydna. Dopiero po przyjeździe króla, ten zademonstrował małżonce jak kawę należy przyrządzać we właściwy sposób.
Ja z Galicya Teem - fot. Nowy Kurier Zamojski
Pierwsza kawiarnia w Polsce powstała w 1724 roku, założona przez dworzanina Augusta II Mocnego „w dworku po lewej ręce za Żelazną Bramą” jednak „sami tylko dworscy Sasi tam uczęszczali, innej publiczności ochoczej nie było” pisał Łukasz Gołębiowski. Jednak już za Augusta III w kawiarni Meyerhoffa, ciężko było o stalik. „Skromna to była kawiarnia, dwie małe i nikczemne izdebki, ale że były jedyne w swoim rodzaju, nie zbywało na odwiedzających” relacjonował Kazimierz Władysław Wóycicki.
W 1769 roku w Warszawie w Drukarni Mitzlerowskiej Karpusu Kadetów J.K.Mci została wydana: „PRAGMATOGRAPHIA de legitymo usu AMBROZYI TURECKIEY. To iest OPISANIE Sposobu należytego zażywania KAWY TURECKIEY. Przez x. Thadeusza Krusińskiego S.J. Missyonarza Perskiego. Rzecz z rękopisma Jego wybrana y do druku PODANA.” W którym to dziele czytamy: „Turcy Kawy na czczo nie piją, tak dalece, że przysłowiem mówią: Jeżeliby nie masz czego przed kawą przekąsić, tedy oderwij guzik od sukni i połknij. I dla tego Słownik Turecki śniadanie nazywa Kabwe ulty (kahvalti), jakoby po naszemu przedkawie. Przyczyna tego ta, że kawa z istoty swojej jest trawiąca, zaczym jeżeli co trawić w żołądku nie znajdzie, trawi przyrodzone humory, i przeto siły natury słabi. Ani temu przeszkadza madrygał turecki:
W ludzkim przyjęciu Gościa, zwyczaj uczty taki: 
Raczyć filiżanką kawy i lulką tabaki.”

Uczestnicy spotkania - fot. Nowy Kurier Zamojski
Jędrzej Kitowicz w „Opisie obyczajów za panowania Augusta III” zauważył, że pijanie kawy stało się w Polsce powszechnym obyczajem. „Z tych, co się zbytecznie włożyli w kawę, ledwo który otworzył oczy, zaraz mu do łóżka niesiono kawę; bo było uprzedzenie od doktorów zatwierdzone, że wstawać z łóżka na czczo, a jeszcze bardziej wychodzić tak na wiatr, jest niezdrowo.” Pijanie kawy stało się obyczajem dam. „Choćby dziesięć domów na dzień (jak to jest łatwo w miastach) odwiedzała która jejmość kawiarka, w żadnym się nie wymówiła od filiżanki kawy, gdzie ją tylko częstowano; wszędzie zaś tym trunkiem raczyć się damom było we zwyczaju.” Picie kawy przyniosło ze sobą zmiany obyczajowe, naszych przodków nawoływano do parzenia kawy po to, by „w opilstwie nie bardzo wierzgali”. 
ZAMOŚĆ i ZAMOYSCY. W Zamościu jak podaje Andrzej Kędziora w Encyklopedii Miasta Zamościa, pierwszą kawiarnią z prawdziwego zdarzenia była powstała w 1930 roku kawiarnia Europejska. Choć oczywiście już wcześniej raczono się w Zamościu kawą. Na początku dwudziestego wieku modne było organizowanie tzw. Czarnych kaw, spotkań towarzyskich przy kawie i nie tylko. W Zamościu najsłynniejszą ich organizatorką była doktorowa Helena Bogucka. „Małego wzrostu, krępa, przysadzista, mocno zbudowana, o okrągłej, zawsze czerwonej, a w lecie na brąz opalonej twarzy zawojowała Zamość. Niezwykle energiczna, bywała na wszystkich odczytach, imprezach kulturalnych i balach karnawałowych. Zorganizowała teatr amatorski i z dużym powodzeniem grała najrozmaitsze role.” (Krzysztof Czubara, Dawniej w Zamościu). Na czarnych kawach u doktorowej spotykała się cała śmietanka towarzyska Zamościa. Zygmunt Klukowski pisze „W ciągu kilku godzin przewijało się tu mnóstwo osób: Zubowiczowie, Pohoscy, prezes Jaśkiewicz, p. Kłossowska, Niewiescy, Czerniccy, dyrektor Kuncewiczowa z synem Czesławem, dyr. Madlerowa, dyr. Lewicki z siostrą Stanisławą, dyrektor szkoły rolniczej w Janowicach, Bauer z żoną, Kochowie z Sitna, dyrektor Towarzystwa Ubezpieczeń od Ognia, inż. Muśnicki z żoną, prof. Szrot, Mec. Rosiński, inspektor pracy Sukiennicki, Jadwiga Grądkiewiczówna i wielu innych…”. W 1958 roku otwarto najsłynniejszą zamojską kawiarnię „Ratuszową”, ale to już zupełnie inna historia.
Ten aromat świeżej kawy
Kozłowiecka linia rodu Zamoyskich a ściślej Maria z Brzozowskich i Michał Zamoyscy w ciekawy sposób wiążą się z naszą opowieścią. Jak relacjonuje ich krewny, Maria i Michał Zamoyscy kilka miesięcy po podróży poślubnej do Paryża, odwiedzili Kozłówkę przed wyprawą do Angoli „na kupioną tam olbrzymią plantację kawy. Aż do 1939 roku co miesiąc przychodziła […] paczka tej wspaniałej kawy…”. Farma, zwana „Boa Serra”, położona byłą w okolicy Huambo (Nova Lisboa). Zamoyscy wyemigrowali tam w 1929 roku, pozostawiając w Kozłówce pod opieką rodziny małego synka Wojciecha (1927–2004). Wrócili po niego w 1935 roku przed ponownym wyjazdem, już na stałe, do nowej ojczyzny. Tam urodził im się drugi syn Maciej, który zmarł w wieku lat trzynastu. Plantacja Zamoyskich, dzięki popytowi na kawę z tej dawnej kolonii portugalskiej i dobrym rynkom zbytu, dosyć dobrze funkcjonowała. Być może kawa z tej plantacji trafiła kiedyś na zamojskie stoły.

Mimo trudnych początków kawa tak zadomowiła się w kulturze polskiej, że sposób parzenia kawy "po polsku" właśnie, był niemal tak słynny jak polski chleb. "Po polsku" czyli mocna kawa z wyborową tłustą śmietanką, (dla odróżnienia kawę słabą zwano „niemiecką” lub „śląską”). A jak parzono i jako powinna wyglądać prawdziwa kawa o tym najlepiej opowie Adam Mickiewicz:
Różne też były dla dam i mężczyzn potrawy:
Tu roznoszono tace z całą służbą kawy,
Tace ogromne, w kwiaty ślicznie malowane,
Na nich kurzące wonnie imbryki blaszane
I z porcelany saskiej złote filiżanki,
Przy każdej garnuszeczek mały do śmietanki.

Takiej kawy jak w Polszcze nie ma w żadnym kraju:
W Polszcze, w domu porządnym, z dawnego zwyczaju,
Jest do robienia kawy osobna niewiasta,
Nazywa się kawiarka; ta sprowadza z miasta
Lub z wicin bierze ziarna w najlepszym gatunku,
I zna tajne sposoby gotowania trunku,
Który ma czarność węgla, przejrzystość bursztynu,
Zapach moki i gęstość miodowego płynu.
Wiadomo, czym dla kawy jest dobra śmietana;
Na wsi nie trudno o nię: bo kawiarka z rana,
Przystawiwszy imbryki, odwiedza mleczarnie
I sama lekko świeży nabiału kwiat garnie
Do każdej filiżanki w osobny garnuszek,
Aby każdą z nich ubrać w osobny kożuszek.

 „Pan Tadeusz – czyli ostatni zajazd na Litwie”, Księga II.

O tym i wielu innych ciekawych wątkach przeczytacie w dzisiejszym odcinku "Historii z Pasją". Przypominamy także o naszym cotygodniowym konkursie. Dla zwycięzcy atrakcyjne nagrody, kto Zapraszam do lektury!

Link do wydania elektronicznego Nowego Kuriera Zamojskiego znajdziesz:


niedziela, 6 marca 2016

Z cyklu "Wspomnień czar" - Rajd Dolinami Wieprza i Bystrzycy – 16 lutego 2013

Moich wspomnień wycieczkowych ciąg dalszy. Tym razem przeniesiemy się w czasie i przestrzeni do roku 2013 i zimowego dnia spędzonego na wędrówce dolinami dwóch rzek Wieprza Bystrzycy. Jeżeli chcecie przeczytać relację z innych moich wycieczek zapraszam do poszukiwań na moim blogu :)

Trasa: Zawieprzyce - Kolonia Charlęż - Bystrzyca - Łuszczów Pierwszy
Długość trasy według GPS-u: ok. 13 km

Ruiny Zamku w Zawieprzycach - fot. Tomasz Banach
Dzisiejszej nocy spadł delikatny śnieg, a powstały pod nim lód sprawił, że zrobiła się totalna szklanka. Kiedy szedłem na Dworzec Transperdu, gdzie została wyznaczona zbiórka przed dzisiejszym rajdem, kilkakrotnie przejechałem się na moich, w końcu trekingowych butach. Warunki do wędrówki zapowiadały się ciekawie.
Kiedy zebrali się wszyscy uczestnicy dzisiejszego wyjścia, załadowaliśmy się do busa, którym pojechaliśmy do Zawieprzyc. Zawieprzyce to wieś w powiecie lubartowskim, na wysokim brzegu Wieprza. Znajdują się tutaj częściowo zachowane założenia zamkowe z XVII wieku, z pozostającym w ruinie zamkiem Miączyńskich, barokową kaplicą, lamusem, bramą wjazdową, obeliskiem zwieńczonym krzyżem greckim. Można zobaczyć również oficynę dworską przebudowaną na szkołę, a w parku z bogatym drzewostanem znajduje się zabytkowa aleja lipowa.
Po wyjściu z busa przeszliśmy pod obelisk wzniesiony przy drodze prowadzącej do bramy pałacowej. Tutaj zatrzymaliśmy się na chwilę. Figura, zapewne z XVII wieku, ustawiona jest na dość wysokim kopcu, możliwe że mogile. Na cokole stoi wysmukła kolumna zwieńczona żelaznym greckim krzyżem.
Ruiny zamku w Zawieprzycach - fot. Tomasz Banach
Dalej udaliśmy się pod niewielkie wzniesienie, gdzie przeszliśmy przez parawanową, barokową bramę z przełomu XVII i XVIII wieku prowadzącą do pałacowego parku. Tutaj spotkaliśmy się z naszym przewodnikiem po zawieprzyckich włościach. Zwiedzanie rozpoczęliśmy od ruin pałacu. Zamek w Zawieprzycach został zbudowany w XVI wieku jako obiekt obronny przez Zawieprzyckich herbu Janina. W 1599 roku Fryderyk Zawieprzycki sprzedał go wraz z Zawieprzycami Adanktowi Ciecierskiemu. W 1611 nowym właścicielem jest Jan Firlej. W 1622 roku Zawieprzyce zostały wydzierżawione przez Firleja Ciecierskiemu. W 1662 roku Anna z Noskowskich Firlejowi, sprzedaje Zawieprzyce J. Gorajskiemu. W 1671 zamek kupuje Atanazy Miączyński herbu Suchekomnaty. Za jego panowania zamek został przekształcony w pałac magnacki pod nadzorem Tylmana z Gameren – nadwornego architekta króla Jana III Sobieskiego. W 1794 roku Aleksander Morski kupuje Zawieprzyce, by następnie w 1818 roku sprzedać ją Antoniemu Ostrowskiemu. Rodzina Ostrowskich pozostaje właścicielami posiadłości, aż do połowy lat 40-stych XX wieku. W 1838 roku pożar trawi budowlę, pozostawiając jedynie szkielet konstrukcji. Zamek popada w ruinę. Pod zamkiem i w jego okolicach rozciągają się liczne lochy, kryjące zapewne jeszcze nie jedną tajemnicę, związaną z historią tych terenów. 
Z zamkiem i wyżej opisywaną figurą łączy się legenda o okrutnym kasztelanie lubelskim Janie Gnatowskim, który z wyprawy pod Wiedeń przywiózł odebraną Turkom młodą parę książęcą Włochów, a może Greków. Traktował ich jak niewolników. Dziewczyna zakochana w swoim chłopcu, nie przyjęła zalotów kasztelana, który uwięził ją za to w zamkowej wierzy, a młodzieńca zmusił do wykonywania ciężkich prac. Ktoś ze służby ulitował się nad młodymi i pomógł w ucieczce przez Wieprz. Zostali jednak zdradzeni. Uciekinierów ujęto, a rozwścieczony Gnatowski kazał ich żywcem zamurować. I odtąd duchy zmarłych zaczęły ukazywać się w zamku. Dręczony wyrzutami sumienia dziedzic wyjechał do Włoch i zamknął się w klasztorze. Na pamiątkę tamtych wydarzeń mieszkańcy Zawieprzyc postawili ową kolumnę. A duchy ponoć nadal ukazują się w ruinach.
Z Prezesem KTP Niezależni Jurkiem Frąkiem
Zamek położony jest na malowniczej skarpie z przepięknym widokiem na dolinę Wieprza, który poniżej skarpy wije się licznymi meandrami. Z ruin zamkowych poszliśmy do Kaplicy Pałacowej pod wezwaniem św. Antoniego Padewskiego. Jest to barokowo – klasycystyczna budowla z końca XVII wieku zaprojektowana podobnie jak zamek przez Tylmana z Gameren na planie ośmiokąta. Wewnątrz znajdują się zabytkowe freski wzorowane na klasztorze oo. Dominikanów w Lublinie. W latach 1723 – 48 w kaplicy powstała polichromia „Sąd Ostateczny” ufundowana przez Piotra i Antoninę Miączyńskich. Obecnie jest tu filia parafii w Kijanach. Kaplica zrobiła na mnie ogromne wrażenie, naprawdę warta zobaczenia. Przed kaplicą wyłaniał nam się ze śniegu niziutki murek – pozostałość dawnych ogrodów wzorowanych na wilanowskich. Całość parku otoczona jest wysokim murem z arkadami. W parku wyraźnie zaznacza się zabytkowa aleja lipowa. To tutaj pod jedną z tych lip odpoczywał król Jan III Sobieski, który był przyjacielem Atanazego Miączyńskiego i bywał w zawieprzyckim pałacu. Na skraju parku widzimy ruiny oranżerii z I połowy XIX wieku. Była to klasycystyczna budowla z kolumnowym patykiem.Z kaplicy przeszliśmy do miejscowego lamusa, gdzie przy żarzącym się kominku rozgrzewaliśmy nieco zmarznięte członki, słuchając opowieści przewodnika o dziejach tych ziem. Lamus to budowla z I połowy XVII wieku, zapewne dawniej pełniła role dworu z czasów przed budową pałacu. Wewnątrz można zaobserwować sklepienia kolebkowe z lunetami i kolebkowo – krzyżowe. Obecnie w lamusie znajduje się muzeum regionalne z wieloma ciekawymi i unikatowymi eksponatami, z różnych okresów historycznych, od tych bardzo dawnych, po te prawie nam współczesne. Muzeum szczególnie polecam, gdyż zrobiło ono na mnie bardzo pozytywne wrażenie.
Zamek w Zawieprzycach od strony Wieprza - fot. Tomasz Banach
Ciekawostką jest, że do Zawieprzyc, na wakacje przyjeżdżała jako nastolatka późniejsza noblista Maria Curie – Skłodowska. Znajdował się tutaj, rozebrany w połowie lat 70-tych XX wieku dworek Skłodowskich. Został on zbudowany w końcu XVIII w. jako budynek zarządcy, zamieszkiwany był m.in. przez Ksawerego Skłodowskiego – stryjecznego dziadka Marii). Rodzinny grobowiec Skłodowskich znajduje się na cmentarzu parafialnym w niedalekich Kijanach. W czasie powstania styczniowego mieścił się tu szpital.
Kończąc zwiedzanie zawieprzyckich zabytków wyszliśmy przez tę samą zabytkową bramę. Warto także wspomnieć, że po lewej stronie wychodząc z parku minęliśmy barokową oficynę, której budowę ukończono w 1748 roku. Teraz skierowaliśmy się do miejscowego sklepu gdzie zrobiliśmy zakupy – wsad do przeznaczonego na dzisiejsze ognisko kociołka. Od sklepu przeszliśmy mostem na drugą stronę Wieprza.
Rzeka Bystrzyca w zimowej scenerii - fot. Tomasz Banach
Zaraz za mostem skręciliśmy w lewo, przekraczając niewielki strumyczek rozpoczęliśmy wędrówkę w górę rzeki. Po lewej stronie, zza bezlistnych drzew bardzo wyraźnie malowała się sylwetka ruin zawieprzyckich. Nadrzeczne drzewa, pokaleczone działalnością bobrów, w wielu miejscach tworzyły zapory rzeczne. Przez łąki przeleciała, długimi susami samotna sarenka. Ziemia gęsto usiana była świeżymi, na rytymi przez krety kopcami. Szliśmy więc przy brzegu intensywnie meandrującego Wieprza do miejsca, w którym swoje ujście ma Bystrzyca. 
Tutaj skręciliśmy ostrzej w prawo, by teraz wędrować doliną Bystrzycy. Dwa lata temu wędrowałem żółtym szlakiem Doliną Bystrzycy na odcinku Zalew Zemborzycki – Strzyżewice, więc przejście tego odcinka mogę traktować jako swoistą kontynuację tamtych wędrówek. 
Szeroką doliną Bystrzycy, po przejściu pod mostem na drodze do Spiczyna, wędrowaliśmy w kierunku wsi Kolonia Charlęż robiąc jedynie krótki odpoczynek na drugie śniadanie w plenerze. Pogoda była pochmurna lecz na szczęście bez opadów. Miejscami musieliśmy przeskakiwać przez niezbyt szerokie, wypełnione wodą rowy melioracyjne i trawersować stromymi zboczami doliny.
A co pod pokrywką... nie powiem. - fot. Tomasz Banach
Kiedy dotarliśmy w okolice wsi Bystrzyca  odbiliśmy nieco w prawo w kierunku miejscowego pałacu. Tutaj na łące rozpaliliśmy ognisko, na którym bulgotał przygotowany przez nas rajdowy  kociołek, drażniący nozdrza przyjemnym zapachem gotującej się strawy. Humory  nam dopisywały. Kiedy napełniliśmy brzuszki ciepłym jedzonkiem wyruszyliśmy w  dalszą drogę w kierunku klasycystycznego pałacu z 1791 roku i okalającego go  parku. Pałac wzorowany jest na tym jaki możemy podziwiać w Lubartowie. Samego  pałacu nie udało nam się zwiedzić, gdyż znajduje się tam obecnie ośrodek pomocy społecznej. Pozostało nam jedynie podziwiać go z za ogrodzenia. Przeszliśmy teraz pod barokowy kościół parafialny wybudowany w latach 1709 – 21, ogrodzony murem z bramą wejściową. W kościele znajduje się cenne wyposażenie, którego jednak nie udało nam się obejrzeć, gdyż świątynia była zamknięta. Przy kościele znajduje się stary cmentarz z zabytkowymi nagrobkami właścicieli okolicznych miejscowości. Nieopodal możemy zobaczyć starą, zabytkową plebanię.
Od kościoła wróciliśmy do centrum miejscowości, by następnie udać się w kierunku wsi Łuszczów Pierwszy. Po drodze przekroczyliśmy most na rzece Bystrzycy. Kiedy doszliśmy do Łuszczowa pozostało nam tylko chwilę poczekać na busa, którym wyruszyliśmy w drogę powrotną do Lublina. 
Do Zawieprzyc i w doliny rzek Wieprza i Bystrzycy mam zamiar wrócić ponownie wiosną lub latem, gdyż pragnę zgłębić wiedzę o tym terenie leżącym na tak bliskim mojemu sercu „Szlaku Jana III Sobieskiego”. Polecam wędrówkę po tych terenach i do zobaczenia na pieszych trasach Lubelszczyzny. 

sobota, 5 marca 2016

Królewska ulubienica - Urszula z Zamoyskich Mniszchowa - Kolejny artykuł z cyklu "Historie z Pasją" w Nowym Kurierze Zamojskim

We wczorajszym wydaniu Nowego Kuriera Zamojskiego przeczytacie kolejny artykuł z cyklu "Historie z Pasją" redagowany przez Nasze Stowarzyszenie Turystyka z Pasją. Tym razem przybliżymy Wam postać...

Urszuli z Zamoyskich Mniszchowej. Była córką wojewody lubelskiego Jana Jakuba Zamoyskiego i Ludwiki z Poniatowskich (siostry króla Stanisława Augusta). W r. 1773 wyszła za mąż za Wincentego Potockiego z Podhajec. Jak sugerują pamiętniki króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, małżeństwo jego siostrzenicy było nieudane z winy Potockiego. Urszula uzyskała rozwód. Małżeństwo z rozwódką rozważał Grigorij Potiomkin, sondował nawet opinię królewską o ewentualnym mariażu, lecz myśl o tym związku napawała siostrzenicę królewską przerażeniem. 19 lutego 1781 r. odbył się jej ślub w kościele ks. Teatynów w Warszawie z Michałem Jerzym Mniszchem, ze względu na pokrewieństwo przez rodzinę Zamoyskich, musieli uzyskać dyspensę papieską. Żona wniosła mężowi starostwo lubelskie, które Wincenty Potocki otrzymał od teścia Zamoyskiego i oddał po rozwodzie swej byłej żonie. Jerzy Michał Wandalin Mniszech (1748-1806) był filozofem, prawnikiem, historykiem i pedagogiem, marszałkiem wielkim koronnym i szefem kancelarii nadwornej króla Stanisława Augusta. Urszula była ulubienicą króla, należała do jego najbliższego otoczenia, pełniąc na dworze funkcję maitresse de maison. To dla niej król Stanisław August zlecił Dominikowi Merliniemu przebudowę pałacu w Dęblinie. Na wiosnę 1782 roku Urszula wraz z mężem wyjechała na kilka miesięcy do Petersburga. Słynęła z urody ale również z „chorobliwej dumy i tysiąca grymasów”. Udzielała się w teatrze dworskim. Podobno w jej salonie w okresie Sejmu Czteroletniego Julian Ursyn Niemcewicz czytał fragmenty Powrotu posła. 

O tym i wielu innych ciekawych wątkach przeczytacie w dzisiejszym odcinku "Historii z Pasją". Przypominamy także o naszym cotygodniowym konkursie. Dla zwycięzcy atrakcyjne nagrody, kto Zapraszam do lektury!

Link do wydania elektronicznego Nowego Kuriera Zamojskiego znajdziesz:


czwartek, 3 marca 2016

Podsumowanie ferii zimowych 2016

Podczas zwiedzania - fot. Nowy Kurier Zamojski 
W minioną niedzielę ferie zimowe w województwie lubelskim dobiegły końca. Pogoda po raz kolejny nie dopisała; śniegu nie było, mróz nie dawał się we znaki... nie znaczy to jednak, że w mieście Zamościu brakowało atrakcji. Jedną z nich były "Ferie z Pasją" organizowane przez Spółdzielnię Socjalną Sami Swoi, Stowarzyszenie Abrakadabra oraz nasze Stowarzyszenie Turystyka z Pasją w Nowej Brami Lubelskiej przy ul. W. Łukasińskiego 12. W ramach. "Ferii z Pasją" dzieci mogły skorzystać z następujących warsztatów:
Poniedziałek to "Dzień z historią Zamościa", podczas którego odbywały się wycieczki do Kojca w Parku Miejskim, gdzie oglądaliśmy i opowiadaliśmy o makiecie miasta, następnie spacerowaliśmy po Starym Mieście, strzelaliśmy z armaty i łuków na Bastionie VII. Po powrocie do Nowej Bramy Lubelskiej odbywały się konkursy z nagrodami. Na koniec uczestnicy degustowali pyszny ciepły posiłek. W razie brzydkiej pogody w gościnnych i przyjaznych najmłodszym pomieszczeniach Nowej Bramy Lubelskiej odbywały się warsztaty z historii Zamościa, kaligrafii, języka wachlarza i tańców dawnych.
Były strzały z łuków i armaty - fot. Nowy Kurier Zamojski 
Środa z kolei to był "Dzień z ekologią", podczas którego dzieciaki uczestniczyły w warsztatach z up-
recyklingu jak i w grach i zabawach (planszowych i zręcznościowych) czasów minionych. Na koniec każdy otrzymał ciepły poczęstunek.
Piątek w Nowej Bramie Lubelskiej był "Dniem z animacją i zabawą", w czasie którego to dnia nasi najmłodsi bawili się z chustą animacyjną, w podchody w galeriach strzeleckich, szukały ukrytego skarbu. Nie zabrakło także malowania twarzy oraz kręcenia balonów. Na koniec tradycyjnie podawany był ciepły posiłek.
W zajęciach w Starej Bramie Lubelskiej uczestniczyło kilkudziesięciu najmłodszych mieszkańców Miasta Idealnego. Mimo to, że ferie dobiegły końca my nie kończymy swojej działalności i już 19 marca ponownie zapraszamy dzieciaki na wspólne zajęcia i odkrywanie tajemnic Starego Miasta. Więcej informacji już niebawem pod nr tel: 507 458 222 i 502 490 633.  
ZAPRASZAMY