czwartek, 25 lutego 2016

"Niedoszła żona Kościuszki - Anna z Zamoyskich Sapieżyna" - Kolejny artykuł z cyklu "Historie z Pasją" w Nowym Kurierze Zamojski

Nietypowo, bo tym razem we czwartek, w "papierowym" wydaniu Nowego Kuriera Zamojskiego (tradycyjnie na 5 str) w cyklu "Historie z Pasją" można przeczytać nowy artykuł Dominiki Lipskiej. Tym razem autorka przybliża nam postać Anny z Zamoyskich Sapieżyny, która to o mały włos nie zostałaby żoną samego Tadeusza Kościuszki. 
Leon Sapieha wspomina, że gdy mieszkał z matką w Paryżu częstym gościem u nich w domu był Tadeusz Kościuszko: „Ile sobie przypominam, w czasie pobytu naszego w Paryżu wrócił on z Ameryki. Później osiadł przy rodzinie szwajcarskiej Zeltnerów i z nią mieszkał w okolicy Fontainebleau [w Berville]. Ile razy do Paryża przyjeżdżał, mieszkał u nas w domu. Wielka była wtenczas dla nas radość. Brał nas często ze sobą na spacer. W domu także z nami się bawił. Przypominam sobie, że nas na stole stawiał, sam się o parę kroków od stołu oddalał i kazał w swoje objęcie skakać. Była to dla nas nie tylko zabawa, ale i zaszczyt. Było nam wpajane poważanie dla tego męża, więc bawić się z nim bardzo nam pochlebiało.”

O tym i wielu innych ciekawych wątkach przeczytacie w dzisiejszym odcinku "Historii z Pasją". Przypominamy także o naszym cotygodniowym konkursie. Dla zwycięzcy atrakcyjne nagrody, kto Zapraszam do lektury!

Link do wydania elektronicznego Nowego Kuriera Zamojskiego znajdziesz:


środa, 24 lutego 2016

Z cyklu: "Wspomnień czar" - Zimowa wędrówka niebieskim szlakiem Doliną Ciemięgi cz. II - 8 lutego 2013

Moich wspomnień wycieczkowych ciąg dalszy. Tym razem przeniesiemy się w czasie i przestrzeni do roku 2013 i zimowego dnia spędzonego na wędrówce doliną Ciemięgi. Kilka tygodni temu powróciłem na pierwszy odcinek tego szlaku, teraz przyszedł czas na kontynuację. Jeżeli chcecie przeczytać relację z tamten wycieczki zapraszam do poszukiwań na moim blogu :)

Zimowa wędrówka niebieskim szlakiem Doliną Ciemięgi cz. I - 8 lutego 2013

Trasa: Ciecierzyn - Baszki - Pliszczyn - Łysaków - Pliszczyn
Długość trasy wedłóg GPS-u: ok. 13 km

Pierwszą część niebieskiego szlaku Doliną Ciemięgi przeszedłem równo miesiąc temu. Postanowiłem przejść ją zimą w całości. Niestety i dzisiejsze wyjście nie przyniosło zakończenia marszu w miejscu, gdzie kończy się szlak. Tym razem stanęło mi na przeszkodzie kilka czynników ode mnie niezależnych. Pierwszym był głęboki śnieg, miejscami bardzo trudny do przebycia, słabe oznakowanie ścieżki i budowa obwodnicy Lublina, przez, którą musiałbym się przedzierać.
Kiedyś to były zimy - fot. Tomasz Banach
Dzisiejszą wycieczkę rozpocząłem od przejazdu MPK na Dworzec Główny PKS, gdzie przesiadłem się w busa jadącego w kierunku Lubartowa. Kiedy wysiadłem na przystanku w Ciecierzynie była godzina 7:40. Pogoda dzisiaj była wyśmienita do wędrowania. Świeżo spadły śnieg pokrywał wszystko wokół. Krajobraz był naprawdę bajeczny.
Wyruszyłem od przystanku w kierunku odnowionego wiaduktu kolejowego na trasie Lublin – Lubartów. W tym miejscu miesiąc temu skończyłem wędrówkę. Asfaltową drogą poszedłem w kierunku miejscowości Baszki, przekraczając Ciemięgę i maszerując teraz prawym jej brzegiem. Po kilkuset metrach marszu, przez zaśnieżoną dolinę doszedłem do drewnianego mostu. Zaraz za nim po jednej i po drugiej stronie szosy znajdują się dość intensywnie pulsujące źródła. Polecam odwiedzenie źródliska zlokalizowanego po lewej stronie drogi, gdyż jest bardziej naturalne (źródło po prawej otoczone jest betonową cembrowiną) i łatwiej dostępne. Ośnieżone brzegi rzeki wyginają się w tym miejscu w różne strony.
Rzeka Ciemięga - fot. Tomasz Banach
Kiedy nacieszyłem się widokiem tryskającego zdroju wróciłem na asfalt, którym powędrowałem wspinając się pod dość strome zbocze doliny Ciemięgi. Tutaj zaczyna się miejscowość Baszki. Tutaj na wzniesieniu po prawej stronie mijamy przydrożna kapliczkę pochodzącą najprawdopodobniej z przełomu XIX i XX wieku. Zatrzymałem się na chwile, by „pyknąć” kilka fotek.
Dalej szedłem asfaltem. Droga skręcała w tym miejscu w lewo, by dalej piąć się w górę. To chyba najwyższe miejsce na dzisiejszej trasie. Z wzniesienia rozciągał się szeroki widok na położone o kilka kilometrów stąd gospodarstwo szklarniowe w Leonowie, pobliskie miejscowości i pola. Kiedy doszedłem do nowo wybudowanej kapliczki stojącej na rozstaju dróg skręciłem w prawo. Droga w tym miejscu z asfaltowej przechodziła w szutrową. Minąłem ostatnie zabudowania w Baszkach.
Kilkanaście metrów dalej zobaczyłem na bielutkim śniegu stado saren. Spokojnie grzebały w śniegu w poszukiwaniu pożywienia. Były jednak zbyt daleko, bym mógł zrobić im zdjęcie. Po raz kolejny żałowałem, że nie mam teleobiektywu. Postanowiłem jednak zaryzykować i spróbować podejść bliżej. Brnąc po kolana w śniegu, powolnymi krokami zacząłem zbliżać się do stada, robiąc zdjęcia, gdyż każde mogło być ostatnim. Udało mi się dojść całkiem blisko. Stado liczyło 15 sztuk. Zwierzaki, mimo moich starań, wyczuły moją obecność i zaczęły się oddalać w kierunku gęstych zarośli, niedalekiej plantacji wierzby energetycznej. Dawno nie spotkałem na swojej drodze tak licznego stada. Brnąc w śniegu doszedłem z powrotem do drogi, którą szedłem poprzednio. W butach miałem trochę mokro, bo nasypało mi się do nich śniegu.
Sarny na śniegu - fot. Tomasz Banach
Po przejściu kilkunastu metrów doszedłem do wylotu wąwozu o nazwie „Jar Wykop”. W tym miejscu ponownie wróciłem na asfalt. Schodząc w dół, pięknie ośnieżonym wąwozem, postanowiłem skręcić na chwilę ze szlaku do miejsca, gdzie latem na rajdzie robiliśmy ognisko. Dzisiaj o ognisku nie było mowy, gdyż głęboki śnieg i brak towarzystwa nie zachęcał do siedzenia przy „watrze”. Zjadłem więc suchy prowiant jaki zabrany ze sobą. Odpocząłem chwile wpatrując się w zimowy krajobraz. Urzekały mnie ośnieżone gałęzie drzew. Po niedalekim polu przemknął lis.
Po odpoczynku wyruszyłem w dalszą drogę, schodząc w dół do Pliszczyna. Tutaj odwiedziłem obowiązkowe dla mnie miejsce, czyli sztuczny wodospad na Ciemiędze. Po chwili wpatrywania się w zburzoną toń rzeki poszedłem w kierunku dworu, obecnie jest to siedziba Zgromadzenia Księży Sercanów. Drogą przy nowym kościele poszedłem na zamarznięte rozlewiska na miejscowych łąkach. Piękny widok sprowokował mnie do zrobienia kilku zdjęć.
Droga w wąwozie - okolice Pliszczyna - fot. Tomasz Banach
Po wykonaniu foteczek wróciłem na niebieski szlak, którym powędrowałem w kierunku miejscowości Łysaków. Kręta asfaltowa droga prowadzi tutaj doliną Ciemięgi. Po lewej stronie mijam wysokie stoki jej doliny. Krajobraz prawie górski. Pod sklepem w Łysakowie skręcam w prawo, by szutrową drogą wspinać się pod górę na skraj doliny. W dole, na rzecznych rozlewiskach, skrzą się połacie lodu powstałego z roztopionego w ubiegłym tygodniu śniegu.
Na górce zatrzymuję się na chwilę przy przydrożnym krzyżu. Po chwili odpoczynku dochodzę do miejsca, w którym szlak biegnie przez zaśnieżone pola. I tutaj totalna porażka, głęboki śnieg i całkowity brak oznakowań na szlaku zmuszają mnie, po przejściu kilkudziesięciu metrów do zawrócenia. Nie chcę ryzykować błądzenia po polach. Po raz kolejny nie udaje mi się dokończyć zimą szlaku „Doliną Ciemięgi”. To już chyba jakieś fatum. Może jeszcze tej zimy uda mi się powrócić na ten odcinek, kiedy warunki będą bardziej sprzyjające do wędrowania i w końcu dotrę do Jakubowic Murowanych, gdzie przy pałacu miałem zamiar zakończyć moją wędrówkę.
Wracam inną drogą do Pliszczyna. Po drodze zatrzymuję się jeszcze w malowniczym wąwozie, gdzie posilam się zabranymi ze sobą kanapkami. Droga w Pliszczynie wychodzi poniżej cmentarza parafialnego. Stąd już mam niedaleko do przystanku MPK, z którego odjeżdżam do Lublina. Wysiadam na ulicy Mełgiewskiej, gdzie w Restauracji Zaścianek zjadam gorące flaczki. Czuję się zadziwiająco zmęczony dzisiejszym marszem. Będę musiał spróbować jeszcze raz. Tylko czy następnym razem uda mi się dokończyć szlak? Jestem pełen nadziei, że tak.

piątek, 12 lutego 2016

"Sarmata w zaświatach" - kolejny artykuł z cyklu "Historie z Pasją" w Nowym Kurierze Zamojskim

W dzisiejszym wydaniu Nowego Kuriera Zamojskiego przeczytacie kolejny artykuł z cyklu "Historie z Pasją" redagowany przez Nasze Stowarzyszenie Turystyka z Pasją. 
Tym razem nasza Prezes Dominika Lipska poruszyła bardzo ciekawy, a jednocześnie bardzo często traktowany marginalnie temat umierania, śmierci i spojrzenia na te, bądź co bądź w naszym ludzkim rozumieniu, nieprzyjemne zjawiska.
Jakie emocje budziło zejście z tego świata w dawnych wiekach, jak organizowano stypy, spędzano czas żałoby po stracie bliskiej osoby. O tym i wielu innych ciekawych wątkach przeczytacie w dzisiejszym odcinku "Historii z Pasją". Przypominamy także o naszym cotygodniowym konkursie. Dla zwycięzcy atrakcyjne nagrody, kto Zapraszam do lektury!

Link do wydania elektronicznego Nowego Kuriera Zamojskiego znajdziesz:



czwartek, 11 lutego 2016

"Dar Serca" - zbiórka publiczna dla rodziny z Zarzecza poszkodowanej w wyniku wybuchu gazu.

Dar Serca - fot. Tomasz Krywionek - Nowy Kurier Zamojski
We wtorek (9 lutego br) w Nowej Bramie Lubelskiej miała miejsce zbiórka publiczna pieniędzy dla rodziny z Zarzecza poszkodowanej w wyniku wybuchu butli z gazem. Przypomnijmy, że do tragicznego zdarzenia doszło 12 stycznia, tuż po godzinie 18.00 dyżurny zamojskiej komendy powiadomiony został o wybuchu butli z gazem. Do zdarzenia doszło w jednorodzinnym budynku, w miejscowości Zarzecze pod Zamościem. W wyniku zdarzenia rannych zostało troje domowników – 80-letni mężczyzna, 55-letnia kobieta i 10-letnia dziewczynka. Wszyscy trafili do szpitala. 55-latka wskutek odniesionych obrażeń zmarła.
Podczas dekorowania znaczkiem "Dar Serca" - fot. Tomasz Krywionek
Nowy Kurier Zamojski
W bogatym programie wydarzenia uczestniczyło nasze Stowarzyszenie „Turystyka z Pasją” z prezentacją dawnych strojów. Wystąpił zespól śpiewaczy „Białowolanki”, zespół „Wesołe Gosposie”, a także chóry: „Sitanianie” i „Ale Cantare”. Gminny Ośrodek Kultury z siedzibą w Wysokiem zorganizował konkursy, Straż Pożarna Gminy Zamość przygotowała pogadankę oraz pokaz udzielania pierwszej pomocy. Wystąpiła grupa teatralna „Bez Maski” z Mokrego, kabaret z Lipska. Wystąpiła grupa wokalna „Trio” oraz dzieci ze Szkoły Podstawowej w Lipsku. Ciekawym elementem programu był pokaz freestylowy Michała Rycaja - dwukrotnego Mistrza Świata i dwukrotnego Mistrza Polski we Freestyle Football. Po występie piłkę Michała zlicytowano za 300 złotych.
My podczas opowieści o strojach i obyczajach dawnych -
fot. Tomasz Krywionek - Nowy Kurier Zamojski
Zamojska Grupa Rekonstrukcji Historycznej Jana Sobiepana Zamoyskiego dała pokaz ognia,
inscenizując „Bitwę na Moście”. Swoją wiedzą o Roztoczu i barwną opowieścią służył przewodnik Zbigniew Pietrynko. Kiermasz książek przygotowała Biblioteka Publiczna w Mokrem. Stowarzyszenie Abrakadabra przygotowało animacje dla najmłodszych.
W każdej chwili można przyłączyć się do pomocy, osoby chcące wesprzeć poszkodowanych mogą dokonywać wpłat na konto: 19 9644 0007 2013 0009 0320 0005 lub przekazać swój 1% podatku - KRS 0000404581
Partnerzy zbiórki „Dar Serca” to: Samorząd Gminy Zamość, Gminny Ośrodek Kultury Gminy Zamość z/s w Wysokiem, Koła Gospodyń Wiejskich z Gminy Zamość, Spółdzielnia Socjalna „Sami Swoi”, Stowarzyszenie Abrakadabra, Klub Aktywnego Seniora przy Stowarzyszeniu Magiczny Ogród, Stowarzyszenie Turystyka z Pasją, Grupa Żywiec, Wiolmed, Dorota Lis, Impuls, Kawiarenka internetowa Wacław Bartnik, Fructos, Zamojska Grupa Rekonstrukcji Historycznej Jana Sobiepana Zamoyskiego, Marta Mart, Kasia Ząbczyk, Stowarzyszenie Salvete, Ewelina Kalita.

We wtorkowej akcji udało się zebrać kwotę 6738zł 91gr. Całość zebranych środków zostanie przekazane poszkodowanej rodzinie z Zarzecza.

Wpis powstał na podstawie artykułu z Nowego Kuriera Zamojskiego


poniedziałek, 8 lutego 2016

Uroczystość przyznania Tytułu Amicus Miuseum w Muzeum Zamojskim

W Tłusty Czwartek (4 lutego br) w Muzeum Zamojskim w Zamościu w kamieniczkach ormiańskich odbyło się uroczyste spotkanie Amicus Museum podsumowujące pracę muzeum w 2015 roku. Przedstawiciele Zarządu Stowarzyszenia Turystyka z Pasją (Dominika i ja) także uczestniczyli w spotkaniu.
Spotkanie otworzył Dyrektor Muzeum Zamojskiego w Zamościu Pan Andrzej Urbański powitaniem licznie przybyłych gości. Następnie odbyło się wręczenie Tytułu Amicus Museum przyjaciołom muzeum i osobom, które w szczególny sposób przyczyniły się do promocji i wzrostu ruchu turystycznego w placówce. W tym roku tytuł otrzymali Pani Maria Puźniak i Pan Andrzej Pogudz. Pamiątkowe albumy otrzymali również przewodnicy, którzy w ubiegłym roku najaktywniej współpracowali z muzeum: kol. Janusz Malicki, kol. Bożena Smutniak i nasza Dominika Lipska. Nagrodzonym składam Serdeczne Gratulacje.
Przypomnijmy, że w pierwszej edycji (11 listopada 2014) nagrody Amicus Museum otrzymali : Bożena Smutniak, Dominika Lipska i Janusz Malicki a wyróżnienia nasi Przewodnicy z Pasją Sylwia Jagoda i Grzegorz Łapiński.  
Po wręczeniu nagród i wyróżnień Pan Dyrektor Muzeum przedstawił prezentację w której ukazał bogaty zakres działań  zrealizowanych przez Zamojskie Muzeum w roku ubiegłym. Następnie Pan Mirosław Bańkowski w swoim referacie zaprezentował zgromadzonym obecną wystawę czasową o Janie Zamoyskim, którą mogliśmy następnie zwiedzić.
Na zakończenie odbyło się spotkanie pracowników muzeum i zamojskich przewodników przy tradycyjnym tłustoczwartkowym pączku. Organizatorom dziękujemy za zaproszenie na tę podniosłą uroczystość. 

środa, 3 lutego 2016

Dar serca – charytatywna pomoc dla rodziny z Zarzecza - 9 lutego 2016 Nowa Brama Lubelska Zamość

Dar serca – charytatywna pomoc dla rodziny z Zarzecza

9 lutego w godzinach 10-19 w Nowej Bramie Lubelskiej (dawny „Grotex) odbędzie się impreza charytatywna „Dar serca – charytatywna pomoc dla rodziny z Zarzecza poszkodowanej w wyniku wybuchu gazu”. Organizatorem jest Stowarzyszenie kobiet na rzecz promocji i rozwoju środowisk lokalnych 28+, skupiające 30 Kół Gospodyń Wiejskich z terenu gminy Zamość.

Przypomnijmy, że do tragicznego zdarzenia doszło 12 stycznia, tuż po godzinie 18.00 dyżurny zamojskiej komendy powiadomiony został o wybuchu butli z gazem. Do zdarzenia doszło w jednorodzinnym budynku, w miejscowości Zarzecze pod Zamościem. W wyniku zdarzenia rannych zostało troje domowników – 80-letni mężczyzna, 55-letnia kobieta i 10-letnia dziewczynka. Wszyscy trafili do szpitala. 55-latka wskutek odniesionych obrażeń zmarła. teraz sąsiedzi, znajomi rodziny oraz samorząd gminy Zamość prowadzą akcję pomocy dla poszkodowanej rodziny z Zarzecza.


W PROGRAMIE:
10.00-10.30 – Występ “Akordeon, Tata i Córka” Mariusz Giera
10.30-11.00 – Pokaz dawnych strojów + prezentacja multimedialna – Stow. Turystyka z Pasją
11.00-11.30 – Występ zespołu śpiewaczego gminy Zamość “Białowolanki”
11.30-12.00 – Prezentacja multimedialna Gminnego Ośrodka Kultury Gminy Zamość z/s w Wysokiem “Regionalna izba pamięci w Wysokiem”, konkurs
12.00-12.30 – Prezentacja multimedialna Gminnego Ośrodka Kultury Gminy Zamość z/s w Wysokiem “Ścieżka rowerowa Gminy Zamość”, konkurs
12.30-13.00 – Zespół gminy Zamość “Wesołe Gosposie”
13.00-13.30 – Pogadanka ze strażakiem z Gminy Zamość
13.30-14.00 – Pokaz udzielania pierwszej pomocy
14.00-14.30 – Grupa Teatralna z Mokrego “Bez maski” spektakl pt.”Czerwony kapturek”
14.30-15.00 – Występ “TRIO – chłopaki z akordeonem, trąbką i gitarą”
15.00-16.00 – Pokaz Freestyle Football – pokaz Michała Rycaja Dwukrotnego Mistrza Świata , Dwukrotnego Mistrza Polski, finalistę programu „ Mam talent”
16.00-16.40 – Występ Chóru “Sitanianie”
16.40-17.40 – Na zewnątrz “Bitwa na moście” – pokaz Zamojskiej Grupy Rekonstrukcji Historycznej Jana Sobiepana Zamoyskiego, a w Bramie prezentacja “W drodze na roztocze, spotkanie ze św. Janem Nepomucenem”- spotkanie z przewodnikiem Zbigniewem Pietrynko, występ dzieci ze Szkoły Podstawowej w Lipsku
17.40-18.10 – Występ Kabaretu z Lipska
18.10-18.40 – Zespół gminy Zamość “Ale Cantare”
18.40-19.00 – Rozstrzygnięcie konkursu na Vouchery : “Strzyżenie damskie”, “Strzyżenie męskie”, “Spotkanie z alpakami”

Atrakcje towarzyszące:
– Animacje dla dzieci: balonowe kręcioły, bańki mydlane, malowanie buziek -Stow. Abrakadabra
– Zabiegi kosmetyczne: makijaż, pielęgnacja dłoni, regulacja brwi, hybrydowy manicure, masaż, malowanie paznokci
– Portrety rysowane na żywo: Spółdzielnia Socjalna “Sami Swoi ”
– Konkursy z nagrodami: 3 Vouchery do wygrania “Spotkanie z alpakami”, “Strzyżenie damskie”, “Strzyżenie męskie”
– Pomiar ciśnienia 10.00- 13.00 – Wiolmed
– Wystawa z możliwością zakupu: rękodzieła regionalnego, walentynkowych piernikowych serc, ciast, owoców
– “Kiermasz starej książki” i loteria fantowa- Biblioteka Publiczna z/s w Mokrem

Dla wszystkich przygotowany jest bezpłatny parking na Zielonym Rynku.  Wszystkie zebrane pieniądze zebrane do puszek kwestarskich zostaną przekazane poszkodowanej rodzinie.

Partnerzy: Samorząd Gminy Zamość, Gminny Ośrodek Kultury Gminy Zamość z/s w Wysokiem, Koła Gospodyń Wiejskich z Gminy Zamość, Spółdzielnia Socjalna „Sami Swoi”, Stowarzyszenie Abrakadabra, Klub Aktywnego Seniora przy Stowarzyszeniu Magiczny ogród, Stowarzyszenie Turystyka z Pasją, Grupa Żywiec, Wiolmed, Dorota Lis, Impuls, Kawiarenka internetowa Wacław Bartnik, Fructos, Zamojska Grupa Rekonstrukcji Historycznej Jana Sobiepana Zamoyskiego, Marta Mart, Kasia Ząbczyk, Stowarzyszenie Salvete, Ewelina Kalita.

Tekst Pana Daniela Czubary zamieszczony na portalu internetowym
zamojska.org oryginał przeczytasz: TUTAJ

wtorek, 2 lutego 2016

Z cyklu: "Wspomnień czar" - Rajd w nieznane po nałęczowskich wąwozach - 2 lutego 2013

Po raz kolejny spotykamy się w moim wspomnieniowym cyklu. Tym razem przypomnę sobie i Wam, rajd pieszy, który miał miejsce dokładnie trzy lata temu 2 lutego 2013 roku. Zapraszam do lektury. 

Trasa: Łopatki - Górczyńskie - Chruszczów Kolonia - Nałęczów
Długość trasy wedłóg GPS-u: ok. 15 km

To już drugi w tym roku „Rajd w nieznane”. Obiecałem sobie wziąć udział we wszystkich w tym roku rajdach organizowanych przez „Niezależnych”. Na razie udaje mi się zgrywać terminy. 
O 7:45 wyruszyliśmy z Dworca Głównego PKP w Lublinie w trwającą 35 minut podróż pociągiem.
Grupa rajdowa KTP "Niezależni" - fot. Tomasz Banach
Na stacji w Nałęczowie dołączyli do nas członkowie Grupy Rajdowej „Krwinka” z Poniatowej. Wysiedliśmy na stacji w Łopatkach. Tutaj dołączyły do nas dzieciaki ze szkolnego koła turystycznego. W ten sposób uzbierała nas się całkiem liczna grupa. Po przejściu na drugą stronę torów, zatrzymaliśmy się przed miejscowym sklepem, by poczynić ostatnie zakupy. Tłok w małym sklepie zrobiliśmy niebywały i kolejkę jak za czasów socjalizmu. Po szybkich zakupach ruszyliśmy na rajdowy szlak. Pogoda dzisiaj nie sprzyjała wędrowaniu. Padał uciążliwy deszcz, a pod nogami roztapiał się mokry śnieg, tworząc „ciapowatą breję”.
Początkowo maszerowaliśmy asfaltem, by po przejściu kilkuset metrów skręcić w lewo, na strome, prowizoryczne schodki prowadzące w głąb wąwozu. Pod nogami było bardzo ślisko, co niektórzy odczuli na własnych tyłkach. Na dnie wąwozu było na szczęście jeszcze dość dużo śniegu. W wąwozie przekroczyliśmy pierwszy podczas dzisiejszego spaceru strumyk. Kiedy wyszliśmy na górę z wąwozu, „odwiedziliśmy” starą, opuszczoną chałupę. Skręciliśmy w prawo by wejść do następnego wąwozu. Było ich na naszej dzisiejszej trasie kilkanaście. 
Zimowe grzybki - fot. Tomasz Banach
Po wyjściu z wąwozu, pod przydrożnym krzyżem, zrobiliśmy pamiątkowe, grupowe zdjęcie. Wyruszyliśmy dalej. Początkowo szliśmy przez pokryte topniejącym śniegiem pola, by następnie wejść do głębokiego wąwozu. Strome i wysokie zbocza przypominały mi Wąwóz św. Jadwigi w Sandomierzu. Maszerowałem na końcu grupy, by spokojnie oddać się mojej pasji, czyli fotografii. Po drodze spotkaliśmy rosnące na drzewie grzyby. Jak się okazało jadalne! Na dnie wąwozu zrobiliśmy krótki odpoczynek. Czekał nas najtrudniejszy podczas dzisiejszego rajdu odcinek.
Kiedy chwilę odetchnęliśmy ruszyliśmy w dalsza drogę. Przeszliśmy przez strumień, by teraz kluczyć miedzy drzewami idąc wzdłuż płynącego dołem wąwozu strumyka. Podczas kolejnego pokonywania potoku jeden z chłopców uczestniczących w rajdzie zostawił w nim niezwiązanego buta. Trzeba było podjąć akcję wyłowienia go. Teraz musiał wędrować w mokrym bucie, odwrotu nie było. Taką karę płaci się za brak nawyku wiązania obuwia. Po przejściu strumienia trawersowaliśmy po stromym zboczu wąwozu, gdyż na jego spodzie płynął strumień, który zamienił się w szerokie rozlewisko, zasilany wodą z topniejącego śniegu. Było ciężko. Trzeba było chwytać się mokrych drzew, lub włączać napęd na cztery kończyny. Daliśmy jednak radę. Kiedy zeszliśmy w dół wąwozu, wpadłem nogą do strumienia. Na szczęście szybko z niej wyskoczyłem i nie zdążyło mi się nalać lodowatej wody do buta. Deszcz nadal siąpił.
Rozlewisko - fot. Tomasz Banach
Szukaliśmy odpowiedniej drogi, by dojść do asfaltowej drogi. Weszliśmy w kolejny głęboki wąwóz. Tutaj na szczęście trawers po zboczach nie był konieczny i szliśmy dnem wąwozu. Kolejny krótki odpoczynek na wypicie czegoś rozgrzewającego i ruszamy w dalszą drogę. Kiedy wyszliśmy z lessowego jaru, kluczyliśmy między gęstymi drzewami zagajnika, by następnie maszerować przez pola. Mokry śnieg i rozmiękająca ziemia znacznie utrudniały wędrówkę. W niektórych miejscach na polu utworzyły się rozległe rozlewiska. 
Kiedy doszliśmy do szosy skręciliśmy w lewo. Po przejściu kilkudziesięciu metrów przekroczyliśmy torowisko Nałęczowskiej Wąskotorowej Kolejki Dojazdowej. Niestety Chyba nie używane, bo dosyć zarośnięte. Zaraz po przejściu torowiska skręciliśmy w prawo by wejść do kolejnego wąwozu. Przestałem liczyć, który to już dzisiaj wąwóz, ale każdy jest inny, cudowny i piękny. 
Po wyjściu z wąwozu maszerowaliśmy polną drogą, by osiągnąć stromiznę następnego jaru. Tym razem pokonaliśmy krótki odcinek wąwozowy, by następnie skręcić w prawo. Po przejściu przez opuszczoną posesję (na której stała wiejska studnia), doszliśmy do szosy. Po skręceniu w lewo weszliśmy na teren miejscowości Chruszczów – Kolonia. Teraz szliśmy po asfalcie. Jak zwykle wlokłem się na końcu rozmawiając z prezesem „Niezależnych” Jurkiem. Na zakręcie przed mostem na strumieniu minęliśmy przydrożną kapliczkę
Rajdowe ognisko - fot. Tomasz Banach
Zaraz za mostem, idąc wzdłuż potoku dotarliśmy do miejsca, w którym zaplanowane było rajdowe ognisko. Rozpalało się dość ciężko, gdyż mokre gałęzie nie chciało się palić. Jednak dla wytrawnych turystów nie ma rzeczy niemożliwych i udało nam się rozpalić ogień. Nie zabrakło oczywiście pieczonych kiełbasek. Ja tym razem zaaplikowałem sobie porządny kawałek pieczonego boczku. Ognisko nieco rozgrzało nasze przemarznięte ręce. Deszcz nadal siąpił. 
Gdy ugasiliśmy ogień wyruszyliśmy dalej, początkowo polną drogą, a następnie „betonówką”, która zaprowadziła nas do Nałęczowa. Teraz szliśmy już ulicami uzdrowiskowego kurortu. Schodząc w dół minęliśmy wille „Starówka”. Kiedy doszliśmy do przelotowej ulicy skręciliśmy w lewo udając się w kierunku parku zdrojowego. Przez ośnieżony park przeszliśmy do centrum Nałęczowa. O Nałęczowie nie będę się tutaj rozpisywał, bo jest to tak znana miejscowość uzdrowiskowo – wypoczynkowa i tak wiele o niej już pisali wielcy pisarze, że opis sporządzony przez moją skromną osobę niewiele wniósłby do bogatej literatury charakteryzującej to cudowne miejsce. 
Przy ognisku - fot. Tomasz Banach
W Nałęczowie postanowiliśmy pójść na pizze do miejscowej knajpki. Okazało się to świetnym pomysłem. Po pierwsze pizza była świetna, a po drugie w lokalu buchał przyjemny żar z kominka, który pozwolił nam się ogrzać i wysuszyć przemoczoną odzież. Atmosfera turystycznego spotkania była świetna. Najedzeni i wysuszeni wyruszyliśmy odwiedzić ostatni punkt naszej dzisiejszej wędrówki, czyli cmentarz przy kościele św. Jana Chrzciciela, gdzie w 150 rocznicę wybuchu Powstania Styczniowego złożyliśmy hołd poległym w walce z wojskami rosyjskimi powstańcom, których mogiła znajduje się na miejscowym cmentarzu. Na dworze zrobiło się ciemno.
Z cmentarza poszliśmy na przystanek busów. Na szczęście stał już mikrobus, którym wróciliśmy do Lublina. Dziękuję organizatorom i uczestnikom, za wspaniałą wędrówkę i atmosferę na rajdzie. Teraz pozostają tylko wspomnienia i oczekiwanie na następne wyjście w teren. Postaram się jeszcze w tym roku odwiedzić nałęczowskie wąwozy wiosną, kiedy wszystko rozkwita, a stoki pokrywają się bujną roślinnością. Do zobaczenia na następnym szlaku…

poniedziałek, 1 lutego 2016

Z cyklu: "Wspomnień czar" - Zimowa wędrówka niebieskim szlakiem Doliną Ciemięgi cz. I - 7 stycznia 2013

Moich wspomnień wycieczkowych ciąg dalszy. Tym razem przeniesiemy się w czasie i przestrzeni do roku 2013 i zimowego dnia spędzonego na wędrówce doliną Ciemięgi. Czytając i publikując ten tekst zdałem sobie sprawę z tego jak wiele na opisywanych przeze mnie szlakach się zmieniło. Może kiedyś uda mi się przemierzyć je jeszcze raz. Zapraszam do lektury i wspominania ze mną!

Zimowa wędrówka niebieskim szlakiem Doliną Ciemięgi cz. I - 7 stycznia 2013

Trasa: Lublin (Skansen) - Dzbelin - Marysin - Kol. Snopków - Jakubowice Konińskie - Dys - Ciecierzyn
Długość trasy: ok. 16 km

Tym razem postanowiłem wyruszyć samotnie na niebieski szlak Doliną Ciemięgi. Solowe chodzenie ma także swoje zalety. Wędrować można swoim, indywidualnym rytmem, robić dowolne postoje w wybranych przez siebie miejscach. Przede wszystkim jednak, samotne chodzenie, to idealny czas na przemyślenia. 
Nad rozlewiskami Ciemięgi - fot. Tomasz Banach
Z domu wyruszyłem wcześnie rano. Komunikacją miejską pojechałem pod Muzeum Wsi Lubelskiej, gdzie swój początek bierze niebieski szlak. Początkowo wędrowałem ulicami miasta w okolicach Ogrodu Botanicznego UMCS. Na dworze było jeszcze ciemno i prószył drobny śnieg. Lekki mróz ścisnął rozmarzniętą w ostatnich dniach ziemię. 
Ulicą Sławinkowską powędrowałem w kierunku miejscowości Marysin. Niegdyś podlubelska wieś zamieniła się w ostatnich latach w dzielnicę domków jednorodzinnych. Po drodze napotkałem na pierwsze zwierzątko na trasie mojej wędrówki, a mianowicie na Biedronkę. Zdziwicie się, skąd w środku zimy biedronka? Już odpowiedź. Chodzi mi oczywiście o market sieci Biedronka, w którym zrobiłem ostatnie zakupy. 
Około godziny 8-mej opuściłem teren miasta Lublina i… zboczyłem ze szlaku. Nie zauważyłem miejsca, w którym skręcał on w prawo. Dopiero po przejściu kilkuset metrów zorientowałem się, że nie ma niebieskich oznaczeń szlaku. Nie zamierzałem jednak się wracać. Skręciłem w prawo w pierwszą możliwą uliczkę i po przejściu kilkuset metrów znalazłem się przy kapliczce w Marysinie, nieopodal której na drzewie dostrzegłem oznakowanie szlaku. Po przejściu kolejnych kilkuset metrów, do tej pory asfaltowa droga zmieniła się w „szutrówkę”, a miejscami nawet w „gruntówkę”.
Mój plecak - fot. Tomasz banach
Dalej wędrowałem na północ przez teren budowy obwodnicy Lublina. To już może moje ostatnie przejście tym szlakiem w obecnej formie. Na pewno po wybudowaniu „ekspresówki” szlak będzie przebiegał inaczej a Dolina Ciemięgi zmieni się nie do poznania. Po kilkudziesięciu minutach wędrówki doszedłem do przydrożnego krzyża, przy, którym (zgodnie z oznaczeniami) skręciłem w prawo. Praktycznie dopiero tutaj poczułem, że opuściłem już ruchliwe i gwarne miasto. Po prawej stronie rozpościerały się pola i kilka zabudowań gospodarczych, a po lewej miałem Dolinę Ciemięgi. Znalazłem się na terenie Obszaru Chronionego Krajobrazu „Dolina Ciemięgi”. Samą dolinę porastała przybrzeżna roślinność olchowa i wysokie trawy charakterystyczne dla terenów podmokłych. 
Po kolejnych kilkunastu minutach spokojnego spaceru doszedłem do miejsca, w którym po prawej stronie drogi biją źródła jednego z zasilających Ciemięgę strumyczków. Źródło niestety zabezpieczone zostało betonową obejmą, co znacznie zmniejszyło atrakcyjność tego miejsca. Tutaj postanowiłem zrobić sobie kilkunastominutowy odpoczynek. Wpatrując się w krystalicznie czystą toń źródła, spożywałem zaległe dzisiejsze śniadanie, którego nie zdążyłem spałaszować w domu. 
Kiedy się posiliłem wyruszyłem w dalszą drogę przez wieś Jakubowice Konińskie. Jan Długosz w swoim dziele „Liber Beneficiorum Dioecesis” zaświadcza, że wieś Jakubowice Konińskie została założona nad rzeką Ciemięgą w powiecie lubelskim, w diecezji krakowskiej, przez Jakuba Konińskiego, Herbu Rawicz, w poł. XV wieku, stając się na okres ok. 100 lat siedzibą rodu. W późniejszym okresie Jakubowice stają się własnością rodzin Czernych, Bełżyckich. Pod koniec XVII wieku posiadłość Jakubowicką nabywa rodzina Łosiów z Garbowa. Następnie dobra przechodzą w ręce rodzin Mrozewiczów, Gawlikowskich, Szewczyków. W Jakubowicach zatrzymuję się na chwile przy niedawno wybudowanym kościele, by po chwili ruszyć dalej przez most na Ciemiędze w kierunku dworu.
Dwór Anna w Jakubowicach Konińskich - fot Tomasz Banach
Pieczołowicie odrestaurowany i malowniczo położony na skraju doliny Ciemięgi dwór ma historię sięgającą XV w. O niepowtarzalnym uroku tego miejsca decyduje także wspaniały rzymski ogród założony na łagodnym południowym stoku, u podnóża którego staw z wyspą prawie łączy się z rzeką ocienioną starymi drzewami. Obecnie zabytkowa posiadłość jako „Dwór Anna” pełni funkcję pensjonatowo-restauracyjną. Poprzez różnorakie imprezy, konferencje, spotkania stał się ważnym ośrodkiem kulturotwórczym. „Dwór Anna” słynie na cały kraj z organizacji corocznych imprez takich jak „Ogólnopolski konkurs win i nalewek” czy „Dożynek rybackich”. Z bogatego w wykwintne dania menu restauracji „Dworu Anna” wyjątkowo zachwalane przez gości są potrawy z dziczyzny i ryb. Po za tym, że we dworze można dobrze zjeść to jeszcze jest możliwość skorzystania z pokoi hotelowych o wysokim standardzie.
Wierzba - fot. Tomasz Banach
Przy „Dworze Anna” zrobiłem sobie kolejną przerwę na zrobienie zdjęć i odpoczynek przed świecącym blaskiem dworem. Dobrze, że są ludzie, tacy jak Państwo Anna i Kazimierz Gajkowie, którym nie są obojętne losy starych, zaniedbanych dworków rozsianych po małych miejscowościach, którzy z pasją odrestaurowują niszczejące zabytki, by tchnąć w nich nowego ducha i uratować od zniszczenia. Na pewno powrócę tu wiosną by zachwycić się
kwitnącymi, słynnymi w całej okolicy ogrodami rzymskimi.
Kiedy opuściłem „Dwór Anna” udałem się nowo wybudowaną drogą, położoną miejscami nad samą rzeką w kierunku miejscowości Dys. Wędrówka na tym docinku była o tyle ciekawa, że kręta droga wije się wraz z meandrami Ciemięgi. Jeżeli już o meandrach mowa, to na tym właśnie odcinku są one bardzo ciekawe i malownicze. Na przyrzecznych drzewach widać wyraźnie działalność bobrów, które są wstanie powalić, całkiem
pokaźnej wielkości kłody. Idąc tym razem w kierunku wschodnim zatrzymuję się przy źródłach zasilających rzekę. Niestety i te źródła na skutek budowy drogi z pod której bezpośrednio wypływają, straciły swój pierwotny charakter. Woda wypływa z trzech wystających z betonowej konstrukcji trzech rur. Schodzę po schodkach pod same źródła, by nacieszyć oko pluskiem opadającej wody.
W centralnej części miejscowości spotykam informację na niebieskim znaku szlakowym, że do miejsca, w którym rozpocząłem wędrówkę jest 12 km. Niezły dystans już pokonałem, chociaż wcale nie mam dość mojego wędrowania. Dys to wieś położona na Płaskowyżu Nałęczowskim o malowniczym położeniu w głębokiej dolinie Ciemięgi. Kieruję się teraz w stronę kościoła, którego wieża góruje nad okolicą. Kościół późnorenesansowy typu lubelskiego z drugiej połowy XVI wieku posiada ciekawe sztukaterie i rokokowe wyposażenie. Na cmentarzu parafialnym znajdują się zabytkowe nagrobki z kamiennymi rzeźbami. Zatrzymuję się w tym miejscu na chwilę, by wykonać pamiątkowe zdjęcia.
Huba - fot. Tomasz Banach
Idę teraz dość wysoką skarpą opadającą stromo ku płynącej w dole rzece. Najpierw słyszę, a następnie dostrzegam ukrytego w gałęziach dzięcioła, który z uporem uderza w pień drzewa, czego odgłos niesie się po całej okolicy. Czując moją obecność na chwilę przerywa swoją ciężką pracę, by po chwili znowu rozpocząć rytmiczne stukanie. Ścieżka powoli opada w dół i znowu znajduję się nad samym brzegiem rzeki. Po kilkunastominutowym marszu dochodzę do Remizy OSP w Dysie. Nieopodal rysuje się sylwetka murowanego młyna położonego po drugiej stronie pozbawionego zimą wody stawu na rzece. Przechodzę na drugą stronę Ciemięgi, by na chwilę zatrzymać się i podziwiać tę ciekawą budowlę jak i próg wodny spiętrzający wodę niegdyś na potrzeby młyna, a obecnie stawu.
W miejscowym sklepie uzupełniam zapasy prowiantu i ruszam dalej niebieskim szlakiem, wędrując cały czas doliną rzeczną wśród starych wierzb, w których jak powiadają starzy ludzie licho drzemie. Na wierzbach liczne huby drzewne przybierają przeróżne kształty i rozmiary. To już ostatni odcinek zaplanowany na dzisiaj. W okolicach mostu robię sobie dłuższą przerwę na posiłek. Do celu pozostało mi około kilometra. Robię kolejne fotki rzece i jej otoczeniu. Kiedy odpocząłem wyruszam w dalszą drogę w kierunku mostu na Ciemiędze w Ciecierzynie. Po przejściu mostu udaję się na drugą stronę rzeki, by na przystanku zakończyć moją dzisiejszą podróż. Po chwili oczekiwania odjeżdżam busem do Lublina. 
Mogłem powędrować dalej i przejść cały niebieski szlak, aż do Jakubowic Murowanych, ale trzeba sobie dawkować smak przygody i zostawić coś na kolejne wędrówki. W mojej głowie narodził się jednak pomysł, by przejść cały szlak Doliny Ciemięgi tej zimy. Mam nadzieję, że uda mi się w najbliższym czasie powrócić na niebieski szlak, by w zimowej scenerii pokonać pozostały odcinek.

Już wkrótce kolejne wspomnienia z moich wędrówek i wycieczek
JUŻ DZISIAJ ZAPRASZAM DO LEKTURY