środa, 8 grudnia 2021

Świetlny Zamość - Świąteczne iluminacje na Rynku Wielkim

Iluminacje z Ratuszem w tle - fot. Tomasz Banach


W Mikołajkowy wieczór, 6 grudnia, na Zamojskim Rynku Wielkim oficjalnie odpalono świąteczne iluminacje. Dzięki nim główny plac Idealnego Miasta rozbłysnął tysiącami świątecznych światełek. Wyglądają cudownie i pomagają mieszkańcom miasta i turystom wczuć się w klimat zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia. 

Bajeczne kształty - fot. Tomasz Banach

Wejścia do strefy świetlnych atrakcji strzegą dwa pięciometrowe anioły. Jednak, chyba największym zainteresowaniem wśród spacerowiczów cieszą się wielka, bogato zdobiona bombka i wielka fotoramka, w której można wykonać pamiątkowe zdjęcie. Świetny prezent świąteczny dla bliskiej osoby.

Choinka - fot. Tomasz Banach

Na tzw. "kwadracie" stanęła tradycyjnie choinka, również rozświetlona tysiącami lampek i ozdobiona bombkami. Całość dziesięciometrowego "drzewka" wieńczy lśniąca gwiazda Sprawdzałem uważnie, czy św. Mikołaj nie zostawił dla mnie pod nią jakiegoś prezentu, ale nic nie znalazłem. Może bliżej Świąt coś tam dla mnie zostawi.

Misio - fot. Tomasz Banach

Nie sposób przejść obojętnie i nie "pyknąć" sobie "selfika" z misiem. Całkiem okazały czterometrowy przedstawiciel rodziny misiowatych rozsiadł się wygodnie nieopodal choinki. uśmiecha się każdorazowo, na widok, nieco zmarzniętych, przechodniów. o czym myśli wówczas miś... tego nie wiemy, ale zawsze możemy spróbować zapytać szepcząc mu do ucha... O i le tak wysoko dostaniemy. 

Świąteczny Ratusz - fot. Tomasz Banach

Ratusz również przybrał świąteczne barwy. Te wszystkie "cuda" można oglądać podczas spaceru po Zamojskim Rynku Wielkim każdego wieczoru. A już niebawem przed nami wiele innych atrakcji w tym miejscu. Przez dwa weekendy (11 - 12 i 18-19 grudnia) odbywał się będzie Jarmark Świąteczny, którego finałem będzie Wigilia Starego Miasta. Zapraszam Serdecznie do odwiedzenia Zamościa również w tym szczególnym Świątecznym czasie. Watro również wybrać się wówczas na wspólne zwiedzanie... Zapraszam również wieczorami. Do zobaczenia!

piątek, 26 listopada 2021

"Jesień wszystko odmienia..." - nieco sentymentalny spacer po Zamościu

Jesienny Rynek Wielki w Zamościu - fot. Tomasz Banach

Jak mówi stare francuskie przysłowie "Jesień to cisza przed zimą", dlatego warto ten czas wykorzystać aktywnie i wybrać się w nieco sentymentalną podróż po Hetmańskim Grodzie. Jesień to pora roku kiedy nieco zwalniamy, mamy więcej czasu na refleksję i zadumę, na zwrócenie uwagi na szczegóły i detale, które na co dzień, w gwarze zalewających nas z każdej strony doznań zacierają się i rozmywają. W taki właśnie czas i ja wyruszyłem na krótki (bo i dnie coraz krótsze) spacer po mieście.

Ulica Grodzka w Zamościu - fot. Tomasz Banach

Rozpoczniemy nasz spacer dość nietypowo (zazwyczaj spacery z turystami rozpoczynam od Rynku Wielkiego, lub wprowadzam grupy w magiczny nastrój miasta jedną z bram pierwotnie prowadzących do grodu)., bo od ulicy Grodzkiej. To główna ulica Starego Miasta, będąca według założeń urbanistycznych, głównego architekta Zamościa, zatrudnionego przez Jana Zamoyskiego Włocha Bernarda Moranda, miała być osią kompozycyjną, na której opiera on konstrukcję Miasta Idealnego jakim stawał się od czasu swojego powstania, na "surowym korzeniu" Zamość od roku 1580. Ta zazwyczaj zatłoczona arteria, w ścisłym sezonie turystycznym, tętni gwarem miejskiego życia, "tupotem" przechodzących nią, od Nadszańca Bastionu VII Zamojskiej Twierdzy, aż po wieńczący jej bieg dawny Pałac Zamoyskich, licznych mas turystów, teraz odsłania nam swoje arkana ciszą i spokojem. Rzędy pięknie odnowionych kamienic zachęcają nas do tego by spojrzeć w ich głąb. Zapuścić się jeszcze dalej i zajrzeć choć na krótką chwilę na ukryte za fasadami dziedzińce.

Jedno z zamojskich podwórzy w jesiennym anturażu - fot. Tomasz Banach

Pięknie zrewitalizowane zamojskie podwórza, są ostoją ciszy i spokoju. Nawet licznie odwiedzające je zazwyczaj gołębie są teraz jakieś bardziej senne, bardziej... zamyślone. Ja wybrałem moje ulubione podwórze, to po którym w dzieciństwie biegał mieszkający w jednej z kamienic przy ulicy grodzkiej Marek Grechuta. W tamtym czasie kiedy bawił się w tym miejscu z kolegami, nikt pewnie nie przypuszczał, że będzie on wybitnym artystą, który to najbardziej doceniał "te dni, których jeszcze nie znamy... te dni, na które czekamy". ten sam Marek, który śpiewał swej miłej "nie dokazuj, miła nie dokazuj". 

Największa franciszkańska barokowa świątynia w Polsce - fot. Tomasz Banach

W ciszy i zamyśleniu nad tekstami Grechuty przemknąłem przez podwórze, by w nieco chaotycznym spacerze po mieście stanąć przed górującą nad tą częścią miasta bryłą franciszkańskiej świątyni. Jej odbudowana w ostatnim czasie sylwetka jest najpiękniejszym w mieście przykładem architektury okresu baroku. Ufundowana przez syna założyciela miasta Tomasza Zamoyskiego i jego żonę Katarzynę świątynia zachwyca swą niesamowitą architekturą... Oczami wyobraźni próbuję wyobrazić sobie jak wyglądała przed wiekami, z usytuowaną na przykościelnym placu dzwonnicą i zabudowaniami klasztornymi. Warto zatrzymać się tutaj na chwilę i wejść do środka, by nacieszyć swe oko również tym co kryje wewnątrz. Może uda nam się zobaczyć ducha franciszkańskiego zakonnika, przemykającego od konfesjonału w kierunku zakrystii... a może to jeden z ojców franciszkanów, którzy teraz opiekują się świątynią... tego do końca stwierdzić nie mogę. 

Katedra Zamojska z dzwonnicą - fot. Tomasz Banach

Opuszczam mury kościoła, by szybko przemknąć przez również pusty i zaspany, mimo jesiennego słońca, które leniwie płynie po nieboskłonie, Rynek Wodny. Szybkim tylko spojrzeniem obejmując dawny kościół św. Anny i przylegające do niego zabudowania zabudowania również dawnego klasztoru sióstr klarysek. Zatrzymuje się dopiero przy Zamojskiej Katedrze pod wezwaniem św. Tomasza Apostoła i Zmartwychwstania Pańskiego. Piękna manierystyczna świątynia ufundowana przez założyciela Miasta Jana Zamoyskiego, projektu Bernarda Morando, przez wieki (jeszcze jako kolegiata) była najważniejszą nie tylko w Zamościu, ale również w całej utworzonej przez Kanclerza i Hetmana Wielkiego Koronnego Ordynacji Zamojskiej. Zachwyca do dziś przepychem i bogactwem wnętrza. Warto wejść do środka by wpatrzeć się w znajdujący się w ołtarzu głównym wizerunek św. Tomasza, czy przyklęknąć przed Cudownym Obrazem Matki Boskiej Odwachowskiej. Po prawej stronie prezbiterium znajduje się Kaplica Ordynacka z płytą nagrobną Wielkiego Kanclerza, a tuż pod nią w południowej krypcie spoczęli wszyscy zamojscy ordynaci.

Pomnik Jana Zamoyskiego - fot. Tomasz Banach

Nieopodal Zamojskiej Katedry, na skwerze przed dawnym Pałacem Zamoyskich (którego najchętniej w tej formie jaką ma obecnie nie pokazywałbym turystom) zatrzymuję się by oddać hołd założycielowi miasta Janowi Zamoyskiemu, górującemu nad placem w konnym pomniku dłuta prof. Mariana Koniecznego. Człowiekowi, który odegrał tak ważną rolę w życiu Rzeczypospolitej, który nie bał się marzyć i te marzenia przekuwać w rzeczywistość. Wielki Człowiek, nietuzinkowy wizjoner, patrzy dzisiaj dumnie na swoje dzieło jakim jest Zamość. Co teraz myśli... Jak ocenia prace rewitalizacyjne i remonty jakie w ostatnich latach, jak i teraz przeprowadzane są w "jego Perle Renesansu". Tego pewnie nie dowiemy się nigdy... Jednak tak samo jak podczas budowy miasta, tak i teraz "gospodarskim okiem" patrzy na zmiany zachodzące w Zamościu.

Podcienia przy Rynku Wielkim - fot. Tomasz Banach

Przemykam dalej... Tym razem całkowicie pustymi arkadowymi podcieniami kamienic, którymi otoczony jest Zamojski Rynek Wielki. Idealna ich harmonia przenosi nas do czasu kiedy tętniły one życiem kupieckim. To tutaj ormiańscy czy żydowscy kupcy wystawiali swe drogocenne towary, by kusić nimi oko zarówno zamojskich mieszczan, jak i licznie tu wówczas przybywających podróżnych. Teraz jedynie w sezonie turystycznym ich miejsce zajmują stragany z pamiątkami i rękodziełem, które kusza licznie odwiedzających Zamość turystów. Oczami wyobraźni przemykam miedzy straganami z orientalnymi towarami, cennymi przyprawami, czując w nozdrzach ich intensywny zapach... Jednak czy to na pewno one... a może to jednak zapachy z restauracyjnych ogródków zimowych, które zlokalizowane są na płycie Rynku. Nie czas na to by teraz to rozstrzygać, gdyż spieszno mi na Rynek właśnie...

Ratusz - fot. Tomasz Banach

Rynek Wielki jest również idealny, tak jak wszystko w Idealnym Mieście, które od samego początku swojego istnienia jest jak miejsce żywcem wyciągnięte z bajek Andersena, czy innego twórcy tego typu opowieści. Nad Idealnie kwadratowym placem o wymiarach 100 na 100 metrów dumnie, jak Zamoyski na swoim wierzchowcu, góruje Zamojski Magistrat z 52 metrową wierzą. Piękny renesansowy gmach budzi każdorazowo zachwyt odwiedzających miasto turystów... mimo tego, że jego pierwotną formę "zaburzają" nieco dobudowane barokowe schody, i "kopulaste" zwieńczenie wieży zegarowej... Może by tak przywrócić pierwotny kształt Ratusza i wyburzyć prowadzące na pierwsze piętro wachlarzowe schody? Nie... to niemożliwe... Bo, czy wyobrażacie sobie Zamość bez tych najbardziej chyba charakterystycznych schodów w Polsce?

Kamienice  Ormiańskie - fot. Tomasz Banach

Z bryły Ratusz wzrok przesuwam w prawo na najpiękniejsze kamienice - Kamienice Ormiańskie. Należące do najbogatszych zamojskich kupców kamienice zachwycają swą kolorystyką i historia ludzi, którzy na przestrzeni dziejów w nich zamieszkiwali. Przyozdobione bogato zdobionymi attykami są naocznymi świadkami bogactwa Zamościa. Dzisiaj ich wnętrz, w których ma swoją siedzibę Muzeum Zamojskie strzegą ich patroni: św. Jan Chrzciciel, Archanioł Gabriel czy nawet Najświętsza Panienka. 

Rynek Wielki w Zamościu - fot. Tomasz Banach

Na Rynku Wielkim zakończymy nasz sentymentalny, jesienny spacer po Zamościu. najlepiej w jednym z zimowych ogródków restauracyjnych gdzie można ogrzać się nieco przy gorącej kawie, czy grzanym, pachnącym goździkami winie.  jest jeszcze wiele miejsc w Zamościu, które chciałbym Wam pokazać... Będzie na pewno ku temu jeszcze wiele okazji, bo jak sami widzicie spacer się jeszcze nie zakończył, trwa nadal, jak Gród Hetmański, pisząc wciąż swoją ciekawą... nieco sentymentalną historię.

Zapraszam na wspólne spacery po Zamościu! Zarezerwuj swój spacer z przewodnikiem już dziś! Wystarczy zadzwonić pod numer 693 879 958 lub napisać do mnie na adres:  tomaszbanachturystykapasja@gmail.com 

wtorek, 23 listopada 2021

"Święta Miłości Kochanej Ojczyzny", czyli obchody Narodowego Święta Niepodległości we Lwowie

 

Podczas obchodów Narodowego Święta Niepodległości we Lwowie -
fot. Marek Kwiecień

„– Wielkim zaszczytem jest dla mnie, że mogłem w tym szczególnym dla każdego Polaka dniu uczestniczyć w uroczystościach w tym wyjątkowym miejscu, czyli na Cmentarzu Orląt Lwowskich, z którego pobrane były prochy do grobu nieznanego żołnierza w Warszawie. My zawsze w Zamościu powtarzamy, że w Warszawie odbywają się główne uroczystości, ale nam jest bliżej do Lwowa” 

Bardzo dziwnie jest cytować samego siebie, ale właśnie tych słów użyłem udzielając wywiadu podczas uroczystości Narodowego Święta Niepodległości na Cmentarzu Obrońców Lwowa. 

Do Lwowa z Zamościa, wraz z Biurem Turystycznym Quand, wyruszyliśmy bardzo wcześnie bo o godzinie 3:50. Podczas krótkiego postoju w Tomaszowie Lubelskim "zapakowaliśmy" do luków bagażowych naszego autokaru znicze zebrane w okolicznych szkołach w ramach akcji "Światełko dla Orląt" oraz okolicznościowe wiązanki. uzupełniliśmy również skład osobowy naszej delegacji liczącej w tym roku 21 osób.  Ruszyliśmy dalej w kierunku przejścia granicznego Hrebenne - Rawa Ruska, które przekroczyliśmy dosyć sprawnie. Już po stronie ukraińskiej zrobiliśmy, krótki "kawowy" postój na jednej ze stacji benzynowych.

Nieco zapomniane Miejsce Pamięci Narodowej we Lwowie - fot. Tomasz Banach

Bardzo ciekawym wprowadzeniem do obchodów Narodowego Święta Niepodległości był wykład Pana Pułkownika Marka Kwietnia znanego i uznanego weksylologa na temat barw i symboli narodowych oraz sposobu ich eksponowania, którego mogliśmy wysłuchać w czasie przejazdu.

Wnętrze Bazyliki Metropolitalnej pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny 
we Lwowie - fot. Tomasz Banach

Lwów powitał nas piękną słoneczną pogodą. Pierwszym punktem programu było odwiedzenie, nieznanego mi do tej pory miejsce pamięci, na którym to zapaliliśmy pierwsze zabrane  z Polski znicze. Następnie przejechaliśmy do Bazyliki Metropolitalnej pod wezwaniem Najświętszej Marii Panny gdzie uczestniczyliśmy we mszy św. w intencji Ojczyzny w 103 rocznicę odzyskania niepodległości. We mszy świętej uczestniczyli rodacy mieszkający we Lwowie, przedstawiciele polskiej dyplomacji oraz delegacja wojska polskiego z grupy zadaniowej , stacjonującej na poligonie w Jaworowie. Mszy świętej przewodniczył ksiądz Jacek Eliasz, dyrektor Instytutu Teologicznego im. Świętego Józefa Bilczewskiego w Brzuchowicach. Na zakończenie Konsul Generalna RP we Lwowie Pani Eliza Dzwonkiewicz złożyła zgromadzonym życzenia z okazji Święta Niepodległości.

Warta Honorowa - fot. Tomasz Banach

Po nabożeństwie, autokarem przejechaliśmy na Cmentarz Obrońców Lwowa. Tutaj zapaliliśmy przywiezione z Polski znicze. W tym roku, ze względu na to, że Lwow znalazł się w "czerwonej strefie epidemiologicznej, nie organizowano oficjalnych obchodów Narodowego Święta. Na cmentarzu zebrali się jednak dość spontanicznie przedstawiciele Polonii, organizacji społecznych, na czele z Panią Konsul Generalną. Razem złożyliśmy kwiaty na pomniku chwały i oddaliśmy hołd poległym za Wolną Ojczyznę. tego dnia jakoś tak dobitniej przemawiała do mnie sentencja umieszczona na pomniku: "Mortui sunt, ut liberi vitamus" - "Polegli, abyśmy żyli wolni". Przy pomniku wartę honorową pełnili lwowscy harcerze. łzy same napływały do oczu. łzy wzruszenia, łzy smutku i radości jednocześnie.

Miłe spotkanie z Konsul Generalną RP we Lwowie Panią Elizą Dzwonkiewicz -
fot. Marek Kwiecień 

Po oddaniu hołdu spoczywającym na Cmentarzu Orląt, bohaterskim obrońcom Lwowa udaliśmy się na spacer po Łyczakowskiej Nekropoli, gdzie odwiedziliśmy groby wybitnych Polaków, którzy na nich spoczęli. Można by wymieniać całą bardzo długą listę tychże osób, z Marią Konopnicką, Gabrielą Zapolską, czy też Stefanem Banachem na czele. Każdorazowo, kiedy jestem we Lwowie odwiedzam cmentarz na Lwowskim Łyczakowie, czując jakiś wielki sentyment do tego właśnie miejsca. To tutaj właśnie Polskość nabiera całkiem innego wymiaru. Bardziej pełnego... bardziej głębokiego. 

Grób Marii Konopnickiej na Cmentarzu Łyczakowskim - fot. Tomasz Banach

Z Cmentarza łyczakowskiego przejechaliśmy na prawie całkowicie zapomniany cmentarz - a raczej na to co po nim zostało po tym jak zamieniono teren cmentarza na ogródki działkowe, w dawnej wsi Hołosko (dzisiaj dzielnica Lwowa). Na zbiorowej mogile znajduje się krzyż oraz napis „900 żołnierzy Wojska Polskiego poległych w walce z hitlerowskim najeźdźcą w obronie Rzeczypospolitej Polskiej w dniach 12 IX do 22 IX 1939 r. tam również zapaliliśmy znicze przywiezione przez nas z Polski.

Znicze na mogile na cmentarzu na Hołosku - fot. Tomasz Banach

Ostatnią nekropolią jaką odwiedziliśmy podczas naszego świątecznego pobytu we Lwowie był cmentarz Janowski. Tutaj odwiedziliśmy kwaterę Obrońców Lwowa i Kresów z lat 1918, 1919, 1920 zapalając znicze. Tutaj również spoczęli Polacy walczący o nasza wolność i niepodległość. Ile jest jeszcze takich miejsc rozsianych w granicach Rzeczypospolitej i po za nimi, trudno zliczyć. Ale warto je odwiedzać, by oddać hołd tym, którym zawdzięczamy to, że dzisiaj możemy żyć w wolnej i niepodległej Polsce. Tym bardziej w takich miejscach doceniamy tę wolność, którą Oni nam ofiarowali, a naszym zadaniem jest jej strzec i  kultywować pamięć o tych, którzy za ojczyznę oddali, to co mieli najcenniejsze - życie.

Krzyż wieńczący Pomnik Poległych Polaków na Cmentarzu Janowskim - fot. Tomasz Banach

Kiedy spełniliśmy już nasz obywatelski obowiązek związany ze Świętem Niepodległości, przyszedł czas na chwilę wytchnienia podczas czasu wolnego na Lwowskim Starym Mieście, które zawsze mnie zachwyca i poznaję je na nowo podczas kolejnych na nim pobytów. Po sytym posiłku w klimatycznej restauracji wsiedliśmy do autokaru, którym wróciliśmy do kraju.

"Bo ni ma jak Lwów..." - fot Marek Kwiecień

Już wiem, ze w przyszłym roku o ile czas i zdrowie pozwoli, będę chciał w Święto Niepodległości ponownie odwiedzić Lwów, który w tym dniu jeszcze bardziej przemawia do nas... tak bardziej po lwowsku... bardziej po polsku.  Bardzo dziękuję Andrzejowi Kudlickiemu i całej ekipie Biura Turystycznego Quand za zorganizowanie wyjazdu i cudowną podniosłą atmosferę jaka mu towarzyszyła. Do zobaczenia za rok... Chociaż do Lwowa pewnie wyruszę do tego czasu jeszcze nie raz... 

relację z obchodów znajdziecie również w linkach poniżej: 

Kurier Galicyjski

TV Kurier Galicyjski

Polskie Radio Program 1

poniedziałek, 1 listopada 2021

"Umarłych wieczność dotąd trwa, dokąd pamięcią im się płaci" - XIV Kwesta na rzecz odnowy Cmentarza Parafialnego w Zamościu

Z dzisiejszej Kwesty na Cmentarzu Parafialnym w Zamościu - fot. Łukasz Kot

Cytat autorstwa Wisławy Szymborskiej, który znalazł się w tytule dzisiejszego wpisu, idealnie pasuje do jego tematyki. W dniu Wszystkich Świętych, po raz kolejny, wziąłem udział w XIV Kweście na Cmentarzu parafialnym w Zamościu zorganizowanej przez Społeczny Komitet Odnowy Cmentarza Parafialnego w Zamościu. Piękna Złota Polska Jesień sprzyjała temu by nawiedzać w tym szczególnym czasie groby swoich bliższych i dalszych zmarłych, w tym również Cmentarza Parafialnego przy ul. Peowiaków w Zamościu. Wiele osób z tych, które przybywały na cmentarz w dniu dzisiejszym zdecydowało się wesprzeć kwestę na rzecz odnowy zabytkowych pomników, których nie brakuje na zamojskiej nekropolii. Puszki kwestujących szybko zapełniały się nie tylko pobrzękującymi monetami, ale również banknotami o różnym nominale. Wszystko na ten jakże szczytny cel dzięki któremu udało się już odnowić wiele zabytków cmentarnych. W ten sposób ratujemy nie tylko zabytki, ale również pamięć, po naszych przodkach, którzy na przestrzeni wieków pielgrzymowali po ziemi przed nami. 
"Wspomnienie jest formą spotkania" - fot. Tomasz Banach

Ci którzy nie mogli odwiedzić Cmentarza Parafialnego w dniu Wszystkich Świętych, a chcieliby wesprzeć zbiórkę mogą wpłacać datki  na konto: PKO BP S.A. 44 1020 5356 0000 1802 0067 9753. Do zobaczenia na kweście w przyszłym roku. jak tylko zdrowie i czas pozwolą, to na pewno mnie tam spotkacie. 

poniedziałek, 1 lutego 2021

Zimowe Roztocze - coś dla koneserów zwiedzania tej magicznej krainy.

Zimowy Rezerwat nad Tanwią - fot. Tomasz Banach

Nareszcie na Roztocze przyszła prawdziwa zima. Po obfitych opadach śniegu nadeszła fala dwucyfrowych mrozów.  Te ostanie zmroziły biały puch okrywający ziemię i całkowicie skutecznie szczypał w uszy i zabarwiał na czerwono zmarznięte nosy. Większość mieszkańców tej cudownej krainy jaką jest niewątpliwie Roztocze, chowało się przed żywiołem w ciepłych domach, grzejąc się przy kominkach i jak najrzadziej wypełzało po za swoje przytulne domostwa... Nie wszyscy jednak. Na roztoczańskie szlaki wyruszyli prawdziwi turyści - miłośnicy pieszych wędrówek, wędrujących w różnych, często wydawałoby się ekstremalnych warunkach.  
Trójka niezłomnych piechurów - fot. napotkany turysta
Tym razem we trójkę, czyli ja, Ania i Rafał postanowiliśmy wykorzystać piękną zimową aurę i wyruszyć na roztocze, które to przyciąga mnie (i nie tylko mnie jak widać) jak magnes o każdej porze roku. Za cel naszej podróży obraliśmy Rezerwat Przyrody "Nad Tanwią". Byliśmy tam z Anią jesienią, ale wstyd się przyznać, bardzo rzadko do tej pory odwiedzałem to miejsce zimą. Jedynie zawodowo byłem na nocnym spacerze podczas jednego z współorganizowanych przez nas kuligów. Teraz nadarzyła się świetna okazja by nacieszyć się pięknem rezerwatu zimą.
Roztoczańskie lasy - fot. Tomasz Banach
Kiedy dojechaliśmy na leśny parking, nie było na nim zbyt wiele aut. czyżby zima wystraszyła turystów? Skądże, to tylko wczesna pora sprawiła, że na szlaku było dosyć luźno. Z godziny na godzinę ilość wędrowców rosła i szlak zapełniał się piechurami. My przed wędrówką uraczyliśmy się zabranymi ze sobą gorącymi napojami by rozgrzani niezwłocznie wyruszyć ścieżką przyrodniczą prowadzącą przez rezerwat. Widoki były wprost bajkowe. Poczuliśmy się, jak to trafnie porównał Rafał jak w magicznej krainie Narni. Czapy śniegu ciężko wisiały na gałęziach świerków, w cudowny sposób kontrastując z zielenią igliwia. Oj dawno nie było takiej zimy jak tej mroźnej styczniowej niedzieli, którą to wybraliśmy sobie na wycieczkę. 
Z Anią (a w tle napotkany na szlaku kulig) - fot. Rafał Maśny
Zboczyliśmy na chwilę z trasy, by przejść kawałek w kierunku najwyższego wodospadu na potoku Jeleń. Pamiętaliśmy z Ania z naszego jesiennego spaceru, że nieopodal rosną dorodne świerki, które pragnęliśmy wykorzystać jako plener do zimowych zdjęć. Kiedy tylko wspięliśmy się na szczyt zbocza doliny usłyszeliśmy wesołe pokrzykiwania i rżenie koni. Jak się niebawem okazało, dźwięki te dochodziły od rozpalonego na polanie ogniska, urządzonego przez uczestników najprawdziwszego kuligu. Przywitaliśmy się z jego uczestnikami i wykorzystaliśmy moment na zrobienie sobie pamiątkowych zdjęć przy zaprzężonych do sani koniach. Oj dawno nie widziałem takiego widoku. Może jeszcze tej zimy uda nam się wziąć udział w kuligu po roztoczańskich lasach, organizowanym przez okolicznych mieszkańców. Ja z Rafałem postanowiliśmy wykorzystać opuszczone przez najmłodszych uczestników kuligu, worki wypchane sianem i spróbować się jako siła pociągowa.
Przełom Tanwi na terenie rezerwatu - fot. Tomasz Banach
Wróciliśmy nad Tanew. Przeszliśmy wraz z nurtem rzeki do drewnianego mostku prowadzącego na drugi brzeg. Skręciliśmy w prawo i przeszliśmy na miejsce gdzie przed II wojną światową była tama piętrząca wodę na potrzeby kąpieliska usytułowanego przy zniszczonej przez Niemców stanicy harcerskiej. Tutaj zrobiliśmy sobie krótki postój na odpoczynek przed dalszą wędrówką. Co raz więcej spotykaliśmy na szlaku podobnych do nas zapaleńców z plecakami, którzy mimo mrozu wybrali aktywny sposób spędzania czasu. 
Ania i ja - fot. Rafał Maśny
Po odpoczynku ruszyliśmy w dalszą drogę. Tym razem wędrowaliśmy w górę rzeki. Mróz dawał się we znaki, ale my dzielnie posuwaliśmy się na przód zatrzymując się jedynie co chwilę na robienie zdjęć, by uwiecznić piękno otaczającej nas przyrody. Przyrody, która skryta pod poduchami śniegu była wyjątkowa i oszałamiająco piękna. Znana z licznych wędrówek turystycznych okolica jawiła nam się w całkiem nowej - zimowej odsłonie. Było po prostu bajecznie.
Progi wodne na Tanwi - fot. Tomasz Banach
Już nie mogę doczekać się kiedy wrócę tutaj z moimi turystami. Jak widać po Roztoczu można wędrować o każdej porze roku, do czego Was wszystkich zachęcam. Szkoda tylko, że kultowy bar "u Gargamela" z powodu pandemii pozostaje zamknięty i nie można pokrzepić się w przerwie w wędrówce regionalnym piwem, czy jeszcze bardziej regionalnym hamburgerem czy hot - dogiem. Miejmy nadzieję, że jak najszybciej wszystko wróci do normy i znowu będzie można na szlakach cieszyć się wszystkimi dostępnymi atrakcjami turystycznymi.
Magia Tanwi - fot. Tomasz Banach
Ścieżką dydaktyczną przeszliśmy w kierunku parkingu, z którego wyruszyliśmy i na którym zaparkowana była moja "Hrabina". Parking był już zapełniony po brzegi. Co raz więcej turystów przybywało nad Tanew by wsłuchując się w jej szumiący nurt zażyć spaceru i poobcować z roztoczańską przyrodą. My łyknęliśmy ciepłej kawki czy też herbatki (w zależności od preferencji) i zapakowaliśmy się do auta by wyruszyć... No nie do domu, jak można by się było spodziewać, a na kolejny, tym razem nieco krótszy spacer po Rezerwacie Czartowe Pole.
Wodospady w Rezerwacie Czartowe Pole
Podjechaliśmy na parking w okolicach rezerwatu, gdzie zaparkowanych było tylko niewiele mniej aut jak przy rezerwacie "Nad Tanwią". Część szlaku nadal pozostaje zamknięta. Minęliśmy pomnik upamiętniający manewry wojsk polskich z 1931 roku oraz symboliczne mogiły partyzantów poległych w 1943 roku i przez drewniany mostek przeszliśmy na drugi brzeg rzeki Sopot . Zrobiliśmy krótki spacerek do ruin ordynackiej papierni i z powrotem. Uznaliśmy, że na dzisiaj wystarczy. obcowania z mroźną aurą i wróciliśmy do auta, by udać się w podróż powrotną do Zamościa.
Moi "chińscy" turyści - fot. Tomasz Banach
Wszystkich prawdziwych turystów, którzy lubią nowe wyzwania zachęcam do odwiedzenia Roztocza o każdej porze roku. To naprawdę Magiczna Kraina, gościnna i otwarta dla wszystkich miłośników turystyki pieszej, rowerowej, konnej czy kajakowej. A jak już zdecydujecie się na przyjazd w te strony, to skromnie polecam się z moimi usługami przewodnickimi. Pomogę znaleźć nocleg, zapewnić wyżywienie, zorganizować kulig czy ognisko... No dobra koniec reklamy... 
Zapraszam Serdecznie na Roztocze!!

Więcej o odwiedzonych rezerwatach przeczytasz tutaj: Rezerwat "Nad Tanwią"Rezerwat Czartowe Pole Zapraszam do lektury!!!
 
  
  
 

  

piątek, 1 stycznia 2021

Szczęśliwego Nowego Roku 2021!!!

 Moi Kochani!!! 

Życzę Wam, by rozpoczynający się 2021 rok był rokiem zrealizowanych marzeń zarówno tych osobistych jak i turystycznych, wielu spotkań podczas wspólnych wędrówek. 

Szczęśliwego Nowego Roku!