poniedziałek, 1 lutego 2016

Z cyklu: "Wspomnień czar" - Zimowa wędrówka niebieskim szlakiem Doliną Ciemięgi cz. I - 7 stycznia 2013

Moich wspomnień wycieczkowych ciąg dalszy. Tym razem przeniesiemy się w czasie i przestrzeni do roku 2013 i zimowego dnia spędzonego na wędrówce doliną Ciemięgi. Czytając i publikując ten tekst zdałem sobie sprawę z tego jak wiele na opisywanych przeze mnie szlakach się zmieniło. Może kiedyś uda mi się przemierzyć je jeszcze raz. Zapraszam do lektury i wspominania ze mną!

Zimowa wędrówka niebieskim szlakiem Doliną Ciemięgi cz. I - 7 stycznia 2013

Trasa: Lublin (Skansen) - Dzbelin - Marysin - Kol. Snopków - Jakubowice Konińskie - Dys - Ciecierzyn
Długość trasy: ok. 16 km

Tym razem postanowiłem wyruszyć samotnie na niebieski szlak Doliną Ciemięgi. Solowe chodzenie ma także swoje zalety. Wędrować można swoim, indywidualnym rytmem, robić dowolne postoje w wybranych przez siebie miejscach. Przede wszystkim jednak, samotne chodzenie, to idealny czas na przemyślenia. 
Nad rozlewiskami Ciemięgi - fot. Tomasz Banach
Z domu wyruszyłem wcześnie rano. Komunikacją miejską pojechałem pod Muzeum Wsi Lubelskiej, gdzie swój początek bierze niebieski szlak. Początkowo wędrowałem ulicami miasta w okolicach Ogrodu Botanicznego UMCS. Na dworze było jeszcze ciemno i prószył drobny śnieg. Lekki mróz ścisnął rozmarzniętą w ostatnich dniach ziemię. 
Ulicą Sławinkowską powędrowałem w kierunku miejscowości Marysin. Niegdyś podlubelska wieś zamieniła się w ostatnich latach w dzielnicę domków jednorodzinnych. Po drodze napotkałem na pierwsze zwierzątko na trasie mojej wędrówki, a mianowicie na Biedronkę. Zdziwicie się, skąd w środku zimy biedronka? Już odpowiedź. Chodzi mi oczywiście o market sieci Biedronka, w którym zrobiłem ostatnie zakupy. 
Około godziny 8-mej opuściłem teren miasta Lublina i… zboczyłem ze szlaku. Nie zauważyłem miejsca, w którym skręcał on w prawo. Dopiero po przejściu kilkuset metrów zorientowałem się, że nie ma niebieskich oznaczeń szlaku. Nie zamierzałem jednak się wracać. Skręciłem w prawo w pierwszą możliwą uliczkę i po przejściu kilkuset metrów znalazłem się przy kapliczce w Marysinie, nieopodal której na drzewie dostrzegłem oznakowanie szlaku. Po przejściu kolejnych kilkuset metrów, do tej pory asfaltowa droga zmieniła się w „szutrówkę”, a miejscami nawet w „gruntówkę”.
Mój plecak - fot. Tomasz banach
Dalej wędrowałem na północ przez teren budowy obwodnicy Lublina. To już może moje ostatnie przejście tym szlakiem w obecnej formie. Na pewno po wybudowaniu „ekspresówki” szlak będzie przebiegał inaczej a Dolina Ciemięgi zmieni się nie do poznania. Po kilkudziesięciu minutach wędrówki doszedłem do przydrożnego krzyża, przy, którym (zgodnie z oznaczeniami) skręciłem w prawo. Praktycznie dopiero tutaj poczułem, że opuściłem już ruchliwe i gwarne miasto. Po prawej stronie rozpościerały się pola i kilka zabudowań gospodarczych, a po lewej miałem Dolinę Ciemięgi. Znalazłem się na terenie Obszaru Chronionego Krajobrazu „Dolina Ciemięgi”. Samą dolinę porastała przybrzeżna roślinność olchowa i wysokie trawy charakterystyczne dla terenów podmokłych. 
Po kolejnych kilkunastu minutach spokojnego spaceru doszedłem do miejsca, w którym po prawej stronie drogi biją źródła jednego z zasilających Ciemięgę strumyczków. Źródło niestety zabezpieczone zostało betonową obejmą, co znacznie zmniejszyło atrakcyjność tego miejsca. Tutaj postanowiłem zrobić sobie kilkunastominutowy odpoczynek. Wpatrując się w krystalicznie czystą toń źródła, spożywałem zaległe dzisiejsze śniadanie, którego nie zdążyłem spałaszować w domu. 
Kiedy się posiliłem wyruszyłem w dalszą drogę przez wieś Jakubowice Konińskie. Jan Długosz w swoim dziele „Liber Beneficiorum Dioecesis” zaświadcza, że wieś Jakubowice Konińskie została założona nad rzeką Ciemięgą w powiecie lubelskim, w diecezji krakowskiej, przez Jakuba Konińskiego, Herbu Rawicz, w poł. XV wieku, stając się na okres ok. 100 lat siedzibą rodu. W późniejszym okresie Jakubowice stają się własnością rodzin Czernych, Bełżyckich. Pod koniec XVII wieku posiadłość Jakubowicką nabywa rodzina Łosiów z Garbowa. Następnie dobra przechodzą w ręce rodzin Mrozewiczów, Gawlikowskich, Szewczyków. W Jakubowicach zatrzymuję się na chwile przy niedawno wybudowanym kościele, by po chwili ruszyć dalej przez most na Ciemiędze w kierunku dworu.
Dwór Anna w Jakubowicach Konińskich - fot Tomasz Banach
Pieczołowicie odrestaurowany i malowniczo położony na skraju doliny Ciemięgi dwór ma historię sięgającą XV w. O niepowtarzalnym uroku tego miejsca decyduje także wspaniały rzymski ogród założony na łagodnym południowym stoku, u podnóża którego staw z wyspą prawie łączy się z rzeką ocienioną starymi drzewami. Obecnie zabytkowa posiadłość jako „Dwór Anna” pełni funkcję pensjonatowo-restauracyjną. Poprzez różnorakie imprezy, konferencje, spotkania stał się ważnym ośrodkiem kulturotwórczym. „Dwór Anna” słynie na cały kraj z organizacji corocznych imprez takich jak „Ogólnopolski konkurs win i nalewek” czy „Dożynek rybackich”. Z bogatego w wykwintne dania menu restauracji „Dworu Anna” wyjątkowo zachwalane przez gości są potrawy z dziczyzny i ryb. Po za tym, że we dworze można dobrze zjeść to jeszcze jest możliwość skorzystania z pokoi hotelowych o wysokim standardzie.
Wierzba - fot. Tomasz Banach
Przy „Dworze Anna” zrobiłem sobie kolejną przerwę na zrobienie zdjęć i odpoczynek przed świecącym blaskiem dworem. Dobrze, że są ludzie, tacy jak Państwo Anna i Kazimierz Gajkowie, którym nie są obojętne losy starych, zaniedbanych dworków rozsianych po małych miejscowościach, którzy z pasją odrestaurowują niszczejące zabytki, by tchnąć w nich nowego ducha i uratować od zniszczenia. Na pewno powrócę tu wiosną by zachwycić się
kwitnącymi, słynnymi w całej okolicy ogrodami rzymskimi.
Kiedy opuściłem „Dwór Anna” udałem się nowo wybudowaną drogą, położoną miejscami nad samą rzeką w kierunku miejscowości Dys. Wędrówka na tym docinku była o tyle ciekawa, że kręta droga wije się wraz z meandrami Ciemięgi. Jeżeli już o meandrach mowa, to na tym właśnie odcinku są one bardzo ciekawe i malownicze. Na przyrzecznych drzewach widać wyraźnie działalność bobrów, które są wstanie powalić, całkiem
pokaźnej wielkości kłody. Idąc tym razem w kierunku wschodnim zatrzymuję się przy źródłach zasilających rzekę. Niestety i te źródła na skutek budowy drogi z pod której bezpośrednio wypływają, straciły swój pierwotny charakter. Woda wypływa z trzech wystających z betonowej konstrukcji trzech rur. Schodzę po schodkach pod same źródła, by nacieszyć oko pluskiem opadającej wody.
W centralnej części miejscowości spotykam informację na niebieskim znaku szlakowym, że do miejsca, w którym rozpocząłem wędrówkę jest 12 km. Niezły dystans już pokonałem, chociaż wcale nie mam dość mojego wędrowania. Dys to wieś położona na Płaskowyżu Nałęczowskim o malowniczym położeniu w głębokiej dolinie Ciemięgi. Kieruję się teraz w stronę kościoła, którego wieża góruje nad okolicą. Kościół późnorenesansowy typu lubelskiego z drugiej połowy XVI wieku posiada ciekawe sztukaterie i rokokowe wyposażenie. Na cmentarzu parafialnym znajdują się zabytkowe nagrobki z kamiennymi rzeźbami. Zatrzymuję się w tym miejscu na chwilę, by wykonać pamiątkowe zdjęcia.
Huba - fot. Tomasz Banach
Idę teraz dość wysoką skarpą opadającą stromo ku płynącej w dole rzece. Najpierw słyszę, a następnie dostrzegam ukrytego w gałęziach dzięcioła, który z uporem uderza w pień drzewa, czego odgłos niesie się po całej okolicy. Czując moją obecność na chwilę przerywa swoją ciężką pracę, by po chwili znowu rozpocząć rytmiczne stukanie. Ścieżka powoli opada w dół i znowu znajduję się nad samym brzegiem rzeki. Po kilkunastominutowym marszu dochodzę do Remizy OSP w Dysie. Nieopodal rysuje się sylwetka murowanego młyna położonego po drugiej stronie pozbawionego zimą wody stawu na rzece. Przechodzę na drugą stronę Ciemięgi, by na chwilę zatrzymać się i podziwiać tę ciekawą budowlę jak i próg wodny spiętrzający wodę niegdyś na potrzeby młyna, a obecnie stawu.
W miejscowym sklepie uzupełniam zapasy prowiantu i ruszam dalej niebieskim szlakiem, wędrując cały czas doliną rzeczną wśród starych wierzb, w których jak powiadają starzy ludzie licho drzemie. Na wierzbach liczne huby drzewne przybierają przeróżne kształty i rozmiary. To już ostatni odcinek zaplanowany na dzisiaj. W okolicach mostu robię sobie dłuższą przerwę na posiłek. Do celu pozostało mi około kilometra. Robię kolejne fotki rzece i jej otoczeniu. Kiedy odpocząłem wyruszam w dalszą drogę w kierunku mostu na Ciemiędze w Ciecierzynie. Po przejściu mostu udaję się na drugą stronę rzeki, by na przystanku zakończyć moją dzisiejszą podróż. Po chwili oczekiwania odjeżdżam busem do Lublina. 
Mogłem powędrować dalej i przejść cały niebieski szlak, aż do Jakubowic Murowanych, ale trzeba sobie dawkować smak przygody i zostawić coś na kolejne wędrówki. W mojej głowie narodził się jednak pomysł, by przejść cały szlak Doliny Ciemięgi tej zimy. Mam nadzieję, że uda mi się w najbliższym czasie powrócić na niebieski szlak, by w zimowej scenerii pokonać pozostały odcinek.

Już wkrótce kolejne wspomnienia z moich wędrówek i wycieczek
JUŻ DZISIAJ ZAPRASZAM DO LEKTURY

1 komentarz: