niedziela, 1 października 2017

"Legendarne" wpadki i wypadki podczas Inscenizacji "Stołu Szwedzkiego"

Miłościwie Panujący na Zamościu Jan Sobiepan Zamoyski wraz ze
swoim Dworem - fot. Mirosław Chmiel
Jak doskonale wiecie nie jesteśmy profesjonalnymi aktorami. Staramy się jednak jak najlepiej odgrywać nasze role w Inscenizacji "Legendy Stołu Szwedzkiego", którą to już od dwóch lat odgrywamy dla turystów i mieszkańców miasta w Kazamacie Zachodniej Bastionu II, jak i w przepięknej scenerii Zamojskiego Starego Miasta. Najciekawszymi, moim zdaniem, wpadkami i wypadkami, oraz ciekawostkami jakie miały miejsce podczas odgrywania przez nas "na żywo" Inscenizacji.
Wpadka pierwsza: pewnego razu, kiedy inscenizacja była już w zaawansowanym stadium grania naszemu oficerowi (Rafałowi) zadzwonił telefon, którego zapomniał wyciszyć. Zanim zdążył "dobrać" się do telefonu skrytego w oficerskiej kaletce... dźwięk telefonicznego dzwonka wypełnił całą kazamatę... publiczność zaczęła się śmiać i bić brawo. By wyjść z twarzą z całego zdarzenia zmieniliśmy spontanicznie tekst dialogów, w których Król Szwedzki Karol X Gustaw (Jacek) obiecał "zasięg tej Przesławnej Rzeczypospolitej przywrócić" a Sobiepan (Ja) powiedział, do posła królewskiego, "że jako Waszmość widziałeś, komórek Ci u nas w Zamościu nie brak, przeto jego Szwedzka jasność nie musi swojej do Twierdzy ze sobą brać"... jak widzicie inwencji nam nie brakuje.
Narada w Obozie Szwedzkim - fot. Mirosław Chmiel
Wpadka drugu: jednego razu, kiedy przyszło nam odgrywać "Legendę" w samo południe na Rynku Wielkim w Zamościu był taki upał, że na moim napierśniku można było jajka smażyć. Aktorzy walczyli dzielnie z niemiłosiernym żarem lejącym się z nieba. Nie oparły się mu niestety... stojące w świecznikach na stołach świeczki. Zaczęły się pod wpływem temperatury topić, krzywić.. by ostatecznie skierować się "knotami" do dołu. Wyglądały przezabawnie... przedstawienie trwało dalej.
Wpadka Trzecia: Kiedy w zastępstwie w postać Króla Szwedzkiego Karola Gustawa wcielił się nasz przyjaciel (Jakub) okazało się, że do barwnego królewskiego stroju, zdobionego koronkami, piórkami w kapeluszu i wstęgą orderową, nie mamy... tak dużego rozmiaru butów. Z tego to oto powodu Król Szwedzki musiał wystąpić w... trampkach. Na szczęście Król w mało które miejsce "chodzi piechotą", przez to Jakub całe przedstawienie przesiedział za stołem stopy kryjąc pod długim obrusem... Publiczność chyba tego na szczęście nie zauważyła, tym bardziej, że damska część publiki rzucała powłóczyste spojrzenia w kierunku młodego, przystojnego Króla... a my mieliśmy ubaw po pachy... gdyż z Króla Gustawa X zrobiliśmy... Króla Trampka Pierwszego.
Bij Szweda! - fot. Mirosław Chmiel
Wypadek pierwszy: zawsze po Inscenizacji staramy się częstować naszych widzów potrawami ze "Stołu Szwedzkiego". Jednego razu kiedy graliśmy na Rynku Wielkim publiczność nie wytrzymała widoków i zapachu wiktuałów jakie znajdowały się na stołach i już w czasie przedstawienia, co sprawniejsi chcieli rozpocząć degustację i rzucili się na specjały. By temu zapobiec musiała interweniować nasza dzielna "straż przyboczna". Po spektaklu jedzonko zniknęło dosłownie w kilka sekund... Ot naród głodny chodzi, a z "Pańskiego" stołu widocznie smakuje najlepiej.
Ciekawostka: w czasie kiedy graliśmy premierowe przedstawienie w ramach Zamojskiego Lata Teatralnego na patio Hotelu i Restauracji Renesans, strony Polską i Szwedzką oddzielała zaadaptowana na fosę... fontanna. To właśnie na niej "wybudowaliśmy" prowizoryczny most na fosie... z blatów stołów restauracyjnych. Most spisał się dzielnie i dzięki temu posłowie Króla Szwedzkiego mogli bezpiecznie z listami do Jana Sobiepana Zamoyskiego przybyć do Twierdzy.

To by było na tyle na dzisiaj. Jeżeli sobie coś jeszcze przypomnę, lub coś się ciekawego wydarzy podczas grania spektaklu na pewno się z Wami tym podzielę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz