 |
| Fronton Pałacu - stan obecny (listopad 2025) - fot. Tomasz Banach |
Listopad
ma w sobie coś z ciszy starej fotografii — światło blednie, mgła
przykrywa pola jak miękki pled, a ja znów wyruszam na trip przez Lubelszczyznę, by odnaleźć te miejsca, gdzie historia stoi tuż
obok nas, tylko lekko przykurzona. Tym razem los zaprowadził mnie do Ruskich Piasków. Niby niewielka
wieś, niepozorna, ale ja już dobrze wiem, że na tej ziemi
najmniejsze miejscowości skrywają największe opowieści. Gdy wjechałem aleją, a zza gałęzi wyłonił się pałac,
poczułem, jakby czas na chwilę obrał inny kierunek.
 |
| Pałac od strony ogrodu (archiwum: maj 2013) - fot. Tomasz Banach |
O dawnych właścicielach i ich świecie. Ruskie Piaski — nazwa miękka, sypka, jakby ktoś garść
suchego piasku przesypywał między palcami. A przecież przez wieki
przechodziły przez ręce rodów, które pisały lokalną historię
tak samo pewnie, jak kaligraf piórem po pergaminie. Byli tu Hurkowie, potem Zamoyscy — możni, zapobiegliwi,
trzymający pieczę nad ziemią i ludźmi. Ale dopiero na początku
XX wieku pojawił się ktoś, kto zapragnął nadać temu miejscu
blasku, o którym mówi się nie szeptem, lecz z zachwytem. Adam Gasztołd Bukraba. Człowiek z wyobraźnią, który w
1906 roku postawił pałac tak pięknie neorenesansowy, że do dziś,
nawet z oddali, wygląda jak przeniesiony z kart romantycznej
powieści. Z ryzalitem, który jak wysunięta pierś dumnie podtrzymuje
fronton. Z basztą, okrągłą i zgrabną przypominającą strażniczkę opowieści. Z wieżą, której zegar wydaje się
liczyć nie minuty, lecz kolejne rozdziały dziejów. Wokół pałacu — park. Och, kiedyś musiał wyglądać jak
scena z filmu kostiumowego: grabowe aleje, altanki kuszące cieniem,
staw odbijający chmury, a na trawie długie suknie dam falujące
przy spacerach. Taki był świat, który tu zbudowano — świat elegancji,
spokojnego zbytku i rozmów prowadzonych przy szmerze wody.
 |
| Herb Rodu Gasztołd Bukraba - "Gryzima" i data budowy pałacu - fot. Tomasz Banach |
Zmienna fortuna i nowe czasy. Ale
historia — jak wiadomo — lubi przewracać kartki bez
ostrzeżenia. I tak po wojnie pałac przeszedł w inne ręce, a
jego dawna świetność zaczęła przygasać, jak świeca dogasająca
nad porzuconym listem. Z czasem jednak ktoś zapalił tę świecę na nowo. W latach
80. pałac odrestaurowano — nie w pełni po dawnemu, ale na tyle,
by budynek znów mógł oddychać spokojnie. Dziś jest Domem
Pomocy Społecznej — i choć życie w jego murach toczy się
inaczej niż sto lat temu, nadal czuć tu troskę i obecność
ludzi. A to również jest forma świetności — cicha,
codzienna, ale godna.
 |
| Pałac w latach 1939 - 43 - źródło: fotopolska.eu |
Listopadowe spotkanie. Kiedy po raz kolejny stanąłem przed pałacem tej jesieni, świat miał kolor wyciszonego
brązu. Drzewa traciły ostatnie liście, park pachniał mokrą
ziemią i długim snem natury. A sam pałac? Wyglądał jak starszy, siwy pan, który
przeżył wiele, ale nadal stoi prosto, z oczami pełnymi wspomnień. W listopadzie takie miejsca mówią głośniej. Echa kroków
odbijają się mocniej, cisza ma głębszy ton, a wyobraźnia łatwiej
widzi to, co było tu przed laty — damy w kapeluszach, konie
czekające w powozowni, rozmowy na schodach ryzalitu… Spacerowałem po parku, zaglądając między drzewa, wsłuchując
się w szept wiatru. Czasem lubię myśleć, że to właśnie
tamte dawne opowieści chcą jeszcze raz dać o sobie znać — a ja
mam zaszczyt je usłyszeć.
 |
| Wieża zegarowa (archiwum - maj 2013) - fot. Tomasz Banach |
Dla czego warto tu przyjechać? Bo to
nie jest tylko pałac. To kapsuła czasu. Samotna, piękna,
stojąca na uboczu dróg wielkiej historii, ale równie ważna. Bo jest świadkiem życia, które płynęło tu kiedyś leniwie,
dostojnie, z elegancją. Bo listopadowy spacer po parku przy pałacu w Ruskich Piaskach
potrafi zrobić w sercu takie miejsce ciszy, jakie trudno znaleźć
gdzie indziej. I wreszcie — bo takie miejsca uczą nas patrzeć uważniej. Nie
tylko na zabytki, ale na życie.