poniedziałek, 20 lutego 2017

"Rzecz o potrzebie Gołębskiej" w 361 Rocznicę Bitwy - relacja z Uroczystości.

 - 
"Mars Sarmacki czy Goliat Szwedzki" - fot. Andrzej Maśny
„Mars Sarmacki czy Goliat Szwedzki – rzecz o Potrzebie Gołębskiej Anno Domini 1656”, to Uroczystość w jakiej mieliśmy zaszczyt wziąć udział w minioną niedzielę (19 lutego br.) w Kościele p.w. św. Katarzyny i św. Floriana w Gołębiu. Widowisko rekonstrukcyjne odbyło się w 361 rocznicę bitwy pod Gołębiem stoczonej po miedzy wojskami Rzeczypospolitej a oddziałami szwedzkimi. Co prawda sama bitwa zakończyła się przegraną Polaków, którzy musieli wycofać się przed liczniejszą armią szwedzką, jednak była początkiem szerszej kampanii przeciwko Szwedom i pierwszą próbą sił po powrocie Króla Jana Kazimierza do kraju. Pozwala nam przez to uzmysłowić sobie fakt, że ostateczne zwycięstwo często składa się nie tylko ze zwycięstw, ale i porażek. O tym fakcie warto zawsze pamiętać.
Więcej o Bitwie pod Gołębiem przeczytasz w moim wcześniejszym wpisie:

Orszak, na czele z Husarią przed wejściem do świątyni - fot. Andrzej Maśny
Uroczystość w Gołębiu zorganizowana przez Lubelską Chorągiew Husarską oraz Chorągiew Zamku w Zawieprzycach im. Atanazego Miączyńskiego herbu Suchekomnaty, rozpoczęła się mszą świętą odprawioną przez miejscowego proboszcza, z udziałem Przed- stawiciela Wojewody Lubelskiego, Władz Lokalnych, Pocztów Sztandarowych i w asyście przedstawicieli grup rekonstrukcyjnych. Po mszy miało miej widowisko historyczne zorganizowane przez Organizatorów, upamiętniające Bitwę pod Gołębiem z 19 lutego 1656 roku. Licznie zgromadzeni mieszkańcy Gołębia i okolic jak i zaproszeni goście, mieli okazję usłyszeć o historii z przed 361 lat. Ponadto, poprzez liczny udział rekonstruktorów historycznych, można było zapoznać się ze strojami, zbrojami i całym oporządzeniem wojskowym z czasów Potopu Szwedzkiego. Nie zabrakło również pięknych Białogłów w strojnych sukniach wzorowanych na tych jakie noszono w XVII w. Całość zakończyła się przed świątynią salwą armatnią i „sesją” zdjęciową z udziałem szlachty, wojska i pięknych pań.
Po zakończeniu części oficjalnej, która była niewątpliwie „strawą duchową” na wysokim poziomie, przyszedł czas na coś dla ciała. Miejscowe władze, na czele z Panem Wójtem Gminy Puławy, przygotowały dla rekonstruktorów pyszny staropolski żur i ciasto. Nie zabrakło też płynów do napełnienia kielichów, jak to bywało na każdej VII wiecznej uczcie. 
W imieniu własnym jak i Zarządu Stowarzyszenia Turystyka z Pasją, jeszcze raz, bardzo dziękuję Organizatorom za Zaproszenie na Rocznicowe Uroczystości do Gołębia. Impreza odbyła się w tym roku po raz pierwszy, ale mam nadzieję, że nie ostatni, i że wpisze się ona na stałe w kalendarz imprez historycznych. Jak zwykle obiecujemy, że w miarę naszych skromnych możliwości, stawimy się na wezwanie, by krzewić wiedzę historyczną, świadomość patriotyczną i lokalną o wiekach minionych i w „Potrzebie Gołębskiej” pomożemy. 

Przedsmak tego jak wyglądała "Potrzeba Gołębska" zobaczycie w zwiastunie filmiku, który został zarejestrowany podczas uroczystości (kliknij link poniżej):

sobota, 18 lutego 2017

Cmentarz na Łyczakowie - sentymentalny spacer po nekropolii

Cmentarz Łyczakowski - nagrobek Józefy Markowskiej z 1887 oku dłuta
Juliana Markowskiego - fot. Turystyka z Pasją
Po raz kolejny (i na pewno nie ostatni) pragnę Was Kochani zabrać w sentymentalną podróż do Lwowa. Dzisiaj wybierzemy się wspólnie na zimowy spacer po Cmentarzu Łyczakowskim. Ja odwiedziłem go ostatnio 21 stycznia br. podczas wycieczki zorganizowanej przez zaprzyjaźnione Biuro Turystyczne Quand, które specjalizuje się między innymi również w wyjazdach na Ukrainę. Mimo tego, że Lwów odwiedzałem niejednokrotnie, to nie podejmę się narracji opowiadania o tym wspaniałym mieście, a tym bardziej o Cmentarzu na Łyczakowie. Każdą wizytę tam przezywam bardzo osobiście i wiąże się ona z dużą dawką emocji. Dlatego postanowiłem posłużyć się tutaj przewodnikowym opisem specjalisty w tematyce nie tylko lwowskiej a mianowicie na „Przewodniku po Kresach – Spacer po Lwowie” Pana Sławomira Kopra. 
Kaplica Grobowa Baczewskich -
fot. Turystyka z Pasją
Pisze on we wspomnianym Przewodniku tak o Cmentarzu na Łyczakowie: „Gdyby wybrać czterynajsłynniejsze polskie nekropolie, to w tym spisie na pewno nie zabrakłoby lwowskiego cmentarza na Łyczakowie. To miejsce równie ważne dla polskiej kultury, jak warszawskie Powązki, wileńska Rosa, czy cmentarz Rakowiecki w Krakowie. Tę założoną w 1786 roku nekropolię zaprojektowano jako cmentarz krajobrazowo – parkowy, a zatem również jako miejsce spacerów, refleksji i zadumy. Oczekiwano, że cmentarz stanie się terenem działalności rzeźbiarzy i poetów, a więc jedną z wizytówek miasta.
Miejsce dla przyszłej nekropoli wybrano wyjątkowo starannie: pagórkowa rzeźba terenu, zbocza z tarasami, szczyt o kształcie kurhanu. Nie zawiedli wykonawcy inwestycji – Karol Bauer, zarządca ogrodu botanicznego lwowskiego uniwersytetu, starannie wytyczał ronda, alejki i pola grabowe. A reszta była już w rękach artystów – pomniki, obeliski, kaplice projektowali i tworzyli najlepsi lwowscy rzeźbiarze i architekci. Obecnie na łyczakowskim cmentarzu znaleźć można chyba wszystkie antyczne i chrześcijańskie symbole żałobne. Widzimy tu postaci kobiet obejmujących sarkofagi, płaczki, zadumane anioły, symbole miłości i ukojenia, pokory i rezygnacji.
Nagrobek Marii Konopnickiej -
fot. Turystyka z Pasją
Sławy cmentarza nie byłoby jednak, gdyby nie sława osób tutaj pochowanych. Na Łyczakowie odbywały się pogrzeby polityków (Smolka), wojskowych (Ordon), naukowców (Banach, Kętrzyński, Balzer, Dybowski), malarzy (Grottger, Harasimowicz), pisarzy (Konopnicka, Zapolska, Łoziński, Goszczyński, Bełza). Na oddzielną uwagę zasługują kwatery powstańców listopadowych i styczniowych oraz Cmentarz Obrońców Lwowa. Pogrzeby znanych person cieszyły się tak ogromnym zainteresowaniem, że lwowski satyryk, Jan Lam, pisał ironicznie: „Wyrabia się u nas specjalność jedyna w swoim rodzaju: oto człowiek może lepiej urodzić się gdzie indziej, lepiej się ożenić, lepiej ochrzcić dzieci, ale nigdzie nie może mieć piękniejszego pogrzebu. Weszło już nawet w modę zapraszać już znakomitych ludzi, aby przyjeżdżali umierać we Lwowie”.
Cmentarz na Łyczakowie nie jest miejscem przeznaczonym do zwiedzania na jeden dzień. To nekropolia, którą należy poznawać spokojnie bez pośpiechu, spacerować spokojnie wśród drzew, krzewów, rzeźb i nagrobków. Wędrować wśród grobów Polaków, którzy tworzyli dzieje tego miasta. Można wysiedlić ludność, można sfałszować historię, ale nie można wymazać z pamięci ludzi, których groby zachowały się do dzisiaj.
Wśród nagrobków, szczególną uwagę zwracają 23 zachowane kaplice nagrobne. Najstarszą z nich wzniesiono dla rodziny Dunin – Borkowskich (1812 r.). (…)
(…) Wyjątkowe znaczenie dla zwiedzających nekropolię mają nagrobki, na których z różnych
Nagrobek Gabrieli Zapolskiej -
fot. Turystyka z Pasją
przyczyn nie zachowały się inskrypcje o zmarłych. To pobudza wyobraźnię – możemy oddać się własnym domysłom na temat ludzkich dramatów z przed lat. Nie wiemy, kto spoczywa w grobowcu ozdobionym figurą małej dziewczynki (tzw. Dziunia), autorstwa Leonarda Marconiego; nie wiadomo również czyje szczątki kryją dwa grobowce zwieńczone wspaniałymi posągami Juliana Markowskiego. Szczególne uczucia wzbudza mogiła nieznanego z nazwiska Leosia; z zachowanego z niej napisu wynika, że chłopiec żył zaledwie rok. Antoni Schimser wyrzeźbił zadumaną, uskrzydloną postać siedzącego na postu męcie Hypnosa. Uważnemu obserwatorowi może się wydawać, że bóg snu znalazł się w tym miejscu tylko na chwilę, aby zaczerpnąć tchu przed dalszą podróżą. Za chwilę odleci w nieznane, aby usiąść obok kolejnego umierającego, zsyłając na niego sen, który przyniesie ulgę w cierpieniu, nawet jeśli chory więcej się już nie obudzi”
Odbyliśmy wspólnie z autorem przewodnika „Spacer po Lwowie” wirtualny, sentymentalny spacer po łyczakowskiej nekropolii. Mimo tego, że autor opisuje w wyjątkowy i ciekawy sposób zaułki Lwowa, polecam Wam Wszystkim odwiedzenie tego miejsca osobiście, by wraz z przewodnikiem poczuć magię nekropoli i tak jak ja osobiście, nie jednokrotnie doświadczyć nieopisanego uczucia jakie towarzyszy miejscu wiecznego spoczynku, tak wielu wybitnych Polaków.
P.S. Specjalnie nie pisałem tutaj o bardzo ważnej w naszej historii części Cmentarza Łyczakowskiego, jaką jest Cmentarz Orląt Lwowskich, gdyż temu tematowi chcę w najbliższym czasie poświęcić osobny post na blogu.

Gorąco polecam lekturę opisu mojego pobytu we Lwowie, a w szczególności w Operze Lwowskiej w linku poniżej:
TUTAJ

Zachęcam do wycieczek, nie tylko do Lwowa z Biurem Turystycznym Quand
Zapoznaj się z ofertą Biura:
TUTAJ



piątek, 17 lutego 2017

"Mars Sarmacki czy Goliat Szwedzki" - Zaproszenie

Moi Drodzy Czytelnicy!
Plakat Uroczystości.
W imieniu Organizatorów: Lubelskiej Chorągwi Husarskiej oraz Chorągwi Zamku w Zawieprzycach pragnę Was Serdecznie Zaprosić na Uroczystą Mszę Świętą i Widowisko Historyczne „Mars Sarmacki czy Goliat Szwedzki – Rzecz o Potrzebie Gołębskiej Anno Domini 1656”. Impreza odbędzie się w najbliższą niedzielę (19 lutego) o godzinie 12:00 w kościele parafialnym w Gołębiu.
To właśnie 19 lutego A.D. 1656 pod miejscowością Gołąb starły się wojska Rzeczpospolitej z potęgą Szwedzką. Wokół bitwy i jej przebiegu, a nawet daty jej rozegrania pojawia się wiele sprzeczności. Nie będąc historykiem posłużę się tutaj dwoma spojrzeniami na „Potrzebą Gołębską”. Pierwsze, może bardziej Wam znane znalazło się w „Potopie” Henryka Sienkiewicza, który w literacki sposób pisze o bitwie; drugie natomiast (w pięknej graficznej ramce po lewej stronie) Pana dr Leszka Czarneckiego z Lubelskiego z Lubelskiego Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej, będące historycznym opisem wydarzeń tamtego dnia. 
Opis Bitwy pod Gołębiem autorstwa
dr Leszka Czarneckiego
Tak o Bitwie pod Gołębiem pisał H. Sienkiewicz w "Potopie":
(...) Po czym Aleksandra Macedońskiego wspominał, z którym lubił być porównywany, i szedł naprzód, goniąc pana Czarnieckiego; ten zaś, nie mając sił tak wielkich ani ćwiczonych, umykał się przed nim, ale umykał jak wilk, gotów zawsze się zwrócić. Czasem też szedł przed Szwedami, czasem po bokach, a czasem, zapadłszy w głuchych lasach, puszczał ich naprzód, tak iż oni myśleli, że jego gonią, a on właśnie szedł za nimi, wycinał opieszałych, tu i owdzie uszczknął cały podjazd, znosił idące wolniej pułki piesze, napadał na wozy z żywnością. I nigdy Szwedzi nie wiedzieli, gdzie jest, z której strony uderzy. Nieraz w zmrokach nocnych rozpoczynali ogień z armat i muszkietów do zarośli, sądząc, że nieprzyjaciela mają przed sobą. Nużyli się śmiertelnie, szli w chłodzie, głodzie i zmartwieniu, a ów - vir molestissimus - wisiał ciągle nad nimi, jako chmura gradowa wisi nad łanem zboża. Na koniec dopadli go pod Gołębiem, niedaleko ujścia Wieprza do Wisły. Niektóre chorągwie polskie, stojące w gotowości rzuciwszy się z impetem na nieprzyjaciela, rozniosły postrach i zamieszanie. Więc naprzód skoczył pan Wołodyjowski ze swoją laudańską chorągwią i wsparł królewicza duńskiego Waldemara; zaś pan Kawecki Samuel i młodszy Jan stoczyli z pagórka pancerną chorągiew na najemnych Angielczyków Wikilsona - i w mgnieniu oka pożarli ich, jako szczupak pochłania klenia, zaś pan Malawski zwarł się z księciem biponckim tak szczelnie, iż ludzie i konie pomieszali się ze sobą jako kurzawa, którą dwa wichry z przeciwnych stron przyniosą i jeden wir z niej uczynią. W mgnieniu oka zepchnięto Szwedów ku Wiśle, co widząc Duglas pospieszył swoim z wyborową rajtarią na ratunek. Lecz rozpędu i te nowe posiłki wstrzymać nie mogły; poczęli więc Szwedzi skakać z wysokiego brzegu na lód, padając trupem tak gęsto, że czernili się na śnieżnym polu jako litery na białej karcie. Legł królewicz Waldemar; legł Wikilson, a książę biponcki, obalon z koniem, nogę złamał - legli wszelako i obaj panowie Kaweccy, i pan Malawski, i Rudawski, i Rogowski, i pan Tymiński, i Choiński, i Porwaniecki, jeden tylko pan Wołodyjowski, chociaż się w szwedzkie szeregi jako nurek w wodę z głową zanurzał, najmniejszej rany nie poniósł.
Tymczasem przyciągnął sam Karol Gustaw z główna siłą i armatami i naówczas zmieniła się postać boju. Inne Czarnieckiego pułki, niekarne i nie wyćwiczone, nie umiały stanąć na czas w ordynku; niektóre koni nie miały pod ręką, inne, po dalszych wsiach leżące, wbrew rozkazom, aby ciągle były w pogotowiu, zażywały wczasu po chatach. Na owe gdy nieprzyjaciel natarł niespodzianie, wnet poszły w rozsypkę i ku Wieprzowi umykać poczęły. Więc pan Czarniecki kazał trąbić na odwrót, aby tamtych pułków, które pierwsze uderzyły, nie wygubić. Jedni poszli tedy za Wieprz, inni do Końskowoli, zostawiając pole i sławę zwycięstwa Karolowi, gdyż tych zwłaszcza, którzy za Wieprz uchodzili, długo ścigały chorągwie Zbrożka i Kalińskiego, przy Szwedach jeszcze zostające.
Tak opisywali Bitwę pod Gołębiem wybitni ludzie pióra i nauki. Jak będzie na obchodach 361 rocznicy tego wydarzenia, będziecie mogli przekonać się osobiście już w najbliższą niedzielę. 
Nasze Stowarzyszenie Turystyka z Pasją, co prawda grupą stricte rekonstrukcyjną nie jest, ale czasami mamy zaszczyt brać udział w uroczystościach związanych właśnie z rekonstrukcją. Nie inaczej będzie i tym razem. Odpowiadając na Zaproszenie Organizatorów, za które bardzo serdecznie DZIĘKUJEMY, wyślemy pod Gołąb naszych przedstawicieli, by reprezentowali nas godnie na obchodach Rocznicy. Jeszcze raz zapraszam WSZYSTKICH CHĘTNYCH do wzięcia udziału w Uroczystościach.

piątek, 10 lutego 2017

"Straszny Dwór" i nie tylko... tylko we Lwowie!

Przed Operą Lwowską - fot. Turystyka z Pasją
Lwów to miasto bliskie sercu wszystkim Polakom. Miasto, które przez wieki było ważnym centrum politycznym, ekonomicznym i kulturalnym naszego kraju. Dzisiaj, mimo tego że w granicach Ukrainy, nadal przyciąga rzesze turystów i miłośników Lwowa nie tylko z Polski ale także z wielu innych zakątków świata. Wielokulturowość, a co za tym idzie i wieloreligijność czuć tutaj na każdym kroku. To tutaj właśnie tworzyli tacy wielcy Polacy jak: Maria Konopnicka, Gabriela Zapolska, Stefan Banach… i wielu, wielu innych, których nawet nie staram się w tym miejscu wymienić. O Lwowie napisano już bardzo wiele i nie chcę tego powielać, jednak czuję potrzebę podzielenia się swoimi odczuciami, spostrzeżeniami, przeżyciami jakie na mnie osobiście wywarły liczne wizyty w mieście z pod znaku Lwa. 
Ja - fot. Turystyka z Pasją
Zapewne jeszcze nie raz będę wracał do opisów Lwowa związanych z moimi licznymi wizytami w tym mieście, odnosząc się zarówno do historii, kultury i atrakcji turystycznych tego miejsca. Dzisiaj jednak chciałbym się skupić na niedawnej wizycie we Lwowie (21 stycznia), którą odbyłem z Biurem Turystycznym Quand, a jej głównym celem była Opera Lwowska i inscenizacja „Strasznego Dworu”.
Początkowo trochę dziwnie się czułem, bo na wycieczki jeżdżę głównie w roli pilota lub przewodnika, tym razem jednak było inaczej i mogłem poczuć się jak prawdziwy turysta. Praca, pracą a odpoczynek musi być! 
Po przekroczeniu granicy na przejściu granicznym Hrebenne – Rawa Ruska, tradycyjny krótki postój na stacji benzynowej w celu wymiany waluty. Potem już prosta droga do Lwowa. We Lwowie ze świetnym polskim przewodnikiem Panią Asią rozpoczęliśmy zwiedzanie. Od czego muszą Polacy rozpocząć zwiedzanie Lwowa? Oczywiście od Cmentarza Łyczakowskiego wchodzącego w jego obręb Cmentarza Orląt Lwowskich (o tych miejscach i nie tylko opowiem Wam przy innej okazji). Później przyszedł cza na zwiedzanie miasta z jego licznymi atrakcjami (o tym także w osobnych wpisach).
Dzisiaj skupię się na opisie pobytu w Teatrze Wielkim, czyli Państwowym Akademickim Teatrze Opery i Baletu im. Salomei Kruszelniczkiej. Powstała w latach 1897 – 1900 budowla projektu Zygmunta Gogolewskiego do dnia dzisiejszego oszałamia swoim przepychem – wspaniałą fasadą zwieńczoną alegorycznymi figurami Dramatu, Muzyki i Geniuszu, okazałą loggią flankowana alegoriami Komedii i Tragedii oraz tympanonem z rzeźbami Antoniego Popiela.
Lorze w Operze Lwowskiej - fot. Turystyka z Pasją
Teatr zainaugurował swoją działalność 4 października 1900 roku. W dniu otwarcia nie zabrakło wielu honorowych gości, wśród których znaleźli się Henryk Sienkiewicz, Ignacy Jan Paderewski, Henryk Siemieradzki. Co ciekawe, wobec wakatów na stanowiskach arcybiskupów katolickiego i unickiego, poświęcenia gmachu dokonał metropolita obrządku ormiańskiego Izaak Mikołaj Isakowicz. To tylko część ciekawostek jakie kryje przed odwiedzającymi budynek opery. By dowiedzieć się więcej, musicie to miejsce odwiedzić osobiście.
„Straszny Dwór” to polska opera w czterech aktach skomponowana przez Stanisława Moniuszkę w latach 1861 – 1864. Libretto do opery napisał Jan Chęciński. Posiadające cechy zarówno romantyczne jak i komediowe zarazem, dzieło cechuje silne zabarwienie patriotyczne. Z powyższych powodów było i jest niezwykle popularne wśród polskiej publiczności. W okresie zaborów, kiedy powstało po upadku powstania styczniowego, zostało zakazane przez władze rosyjskie. Premiera spektaklu przerodziła się w wielką manifestację polityczną. Dzieło jest uważane za najlepszą operę Moniuszki i zarazem najlepszy tego typu utwór polski XIX wieku.
Scena z opery "Straszny Dwór" - fot. Turystyka z Pasją
Udział w spektaklu był dla mnie osobiście wielkim wydarzeniem. Niesamowity klimat Opery Lwowskiej na scenie, której ukraińscy artyści śpiewali arie „Strasznego Dworu” w języku polskim, to coś czego nie da się opisać słowami, a by poczuć tę niezapomnianą atmosferę trzeba być na spektaklu osobiście. Piękne kostiumy i bardzo ciekawa scenografia dodawały splendoru całemu wydarzeniu. Po zakończeniu spektaklu owacjom na stojąco nie było końca. Tego wieczoru Lwów, a w szczególności sala Teatru Wielkiego, wypełnionego w większości naszymi rodakami, były znowu polskie. Nie jednej osobie łza się zapewne w oku zakręciła ze szczęścia i zachwytu, że mógł tu być tego styczniowego wieczoru.
Bardzo mi milo było we Lwowie spotkać podczas tego wyjazdu moich ziomków z rodzinnej Parafii Częstoborowice, którzy wraz z księdzem proboszczem również wybrali się na zwiedzanie Lwowa i na spektakl do Opery właśnie w tym dniu.
Po spektaklu pozostało tylko udanie się w drogę powrotną do Polski. W miarę sprawnie udało się przekroczyć granicę, by po północy dotrzeć do Zamościa.

Dla tych Wszystkich z Was, którzy chcieliby zobaczyć „Straszny Dwór” we Lwowie, a jednocześnie zwiedzić miasto, Biuro Turystyczne Quand przyszykowało nie lada gratkę. Już w przyszłą sobotę (18 lutego) możecie wraz z Quandem wyruszyć w sentymentalną i odkrywczą podróż do Lwowa, a jednocześnie osobiście zobaczyć „Straszny Dwór” na deskach Opery Lwowskiej. POLECAM!

WIĘCEJ INFORMACJI O WYJEŹDZIE DO LWOWA ZNAJDZIECIE W LINKU PONIŻEJ


poniedziałek, 6 lutego 2017

Hetmańsko - narciarsko w Tomaszowie Lubelskim

Podczas zawodów - fot. Andrzej Kudlicki - Biuro Turystyczne Quand
Zazwyczaj członkom naszego Stowarzyszenia Turystyka z Pasją zdarza się brać udział w imprezach turystycznych, kulturalnych czy rekonstrukcyjnych, ale jak widać to nie cały zakres naszej działalności. Okazuje się, że również świetnie sprawdzamy się w oprawie imprez sportowych. Dowodem na to jest chociażby nasz skromny udział w XXIX Biegu Hetmańskim w Tomaszowie Lubelskim.
W niedziele (5 lubego) mieliśmy zaszczyt, wraz z Leszkiem Sobusiem z Grupy Rekonstrukcji Historycznej Jana Sobiepana Zamoyskiego na zaproszenie Pana Andrzeja Kudlickiego z Biura Turystycznego Quand i Organizatorów zawodów, wybraliśmy się do Tomaszowa Lubelskiego, by wziąć udział w kolejnej już edycji Ogólnopolskiego Biegu Hetmańskiego. Równo o 12-ej, strzałem z armaty (odpalonej przez Burmistrza Tomaszowa Lubelskiego Pana Wojciecha Żukowskiego i Posła na Sejm RP Piotra Olszówkę) daliśmy narciarzom biegowym sygnał do rozpoczęcia rywalizacji. Potem był czas na oczekiwanie na zwycięzców konkursu. Mimo padającego deszczu, czas mijał nam mile przy ognisku, do którego zaprosili nas Organizatorzy, gdzie można było nasycić się pysznymi frykasami.
Po godzinie 14-tej uczestniczyliśmy w ogłoszeniu wyników i dekoracji zwycięzców biegu. Dla najlepszych (w kategorii mężczyzn i kobiet) przygotowaliśmy niespodziankę w postaci samodzielnego odpalenia armaty. Takiej samą przyjemność oddania strzału miał również najstarszy uczestnik niedzielnego biegu.
Dziękujemy Organizatorom XXIX Biegu Hetmańskiego w Tomaszowie Lubelskim, jak i Panu Andrzejowi Kudlickiemu z Biura Turystycznego Quand za zaproszenie na imprezę. Postaramy się z całych sił, by za rok uświetnić jak najlepiej XXX – jubileuszowy Bieg Hetmański.

sobota, 4 lutego 2017

Podsumowaliśmy III Orszak Trzech Króli w Zamościu

Podczas Podsumowania - fot. roztocze.net
W środę (1 lutego) w Centrum Kultury Filmowej „Stylowy”, miała miejsce dostojna uroczystość Podsumowania III Orszaku Trzech Króli w Zamościu.
Tegoroczny Orszak, podobnie w wielu miejscowościach w Polsce, przeszedł ulicami miasta w Święto Objawienia Pańskiego (6 stycznia). W tym właśnie dniu, mimo kilkunastostopniowego mrozu, spotkali się wierni Diecezji Zamojsko - Lubaczowskiej, mieszkańcy Zamościa i okolic, jak również odwiedzający miasto goście, po to by wspólnie zamanifestować nie tylko swoją wiarę, ale również urzeczywistnić chęć bycia razem w tym świątecznym dniu. 
Więcej o Orszaku przeczytacie

Podczas środowej uroczystości Organizatorzy Orszaku, czyli Stowarzyszenie Sympatyków Orszaku Trzech Króli w Zamościu, podziękowali uczestnikom, partnerom, sponsorom, służbom i mediom, którzy poprzez swój udział i zaangażowanie, przyczynili się do organizacji i uświetnienia tegorocznego Orszaku.
Wśród Partnerów, którzy odebrali pamiątkowe dyplomy z podziękowaniami znalazło się również nasze Stowarzyszenie Turystyka z Pasją. W imieniu Stowarzyszenia podziękowania odebrali: Dominika Lipska, Anna Polak i moja skromna osoba.
Imprezę uświetnił występ Chóru Reprezentacyjnego I LO w Zamościu. Podczas uroczystości można było skosztować Tortów Królewskich serwowanych przez samych „Trzech Króli”.
W imieniu własnym jak i całego Stowarzyszenia Turystyka z Pasją pragnę podziękować organizatorom za zaproszenie na tę wspaniałą uroczystość. Teraz pozostaje nam trwać w oczekiwaniu na kolejną, już IV edycję Orszaku Trzech Króli w Zamościu, w której na pewno nie zabraknie udziału przedstawicieli naszego Stowarzyszenia.
P.s. W szczególny sposób pragnę podziękować Pani Małgorzacie Farion, za wielkie zaangażowanie i ogromny wkład pracy włożony w Organizację Orszaku. Życzę Pani Małgorzacie, samozaparcia i zadowolenia w pracy nad kolejnymi edycjami tego doniosłego wydarzenia.