| Kapliczka z figurą św. Mikołaja z wilkiem w Kryłowie - fot. Tomasz Banach |
W
dniu, którego patronem jest św. Mikołaj, na moim turystycznym
blogu absolutnie nie mogło zabraknąć opowieści o tym wyjątkowym
świętym. Bo choć znamy go od najmłodszych lat jako pogodnego
staruszka z workiem pełnym prezentów, towarzyszy nam on znacznie
głębiej – jako symbol dobroci, hojności i chęci dzielenia się
z tymi, którzy najbardziej potrzebują odrobiny wsparcia. I, co
ciekawe, te dobre emocje budzi nie tylko w dzieciach, ale również w
nas, całkiem dorosłych wędrowcach. A
skoro już o wędrowaniu mowa… Podczas naszych ostatnich wojaży po
Lubelszczyźnie, dosłownie kilka dni temu, trafiliśmy na miejsce,
które – jak głosi lokalna tradycja – szczególnie upodobał
sobie „brodaty święty”. Miejsce niby na uboczu, trochę
schowane przed światem, a jednak pełne opowieści, legend i
niezwykłej atmosfery.
W
Kolonii Kryłów, jeśli zjedziemy nieco z głównej drogi, dotrzemy
do naprawdę wyjątkowego zakątka – miejsca, gdzie od wieków
czczona jest postać św. Mikołaja. Jest tu kapliczka z rokokową
figurą świętego, a przy niej tablica, która opowiada historię
bardziej tajemniczą, niż można by się spodziewać po spokojnej,
wiejskiej okolicy. Według miejscowej tradycji figurę miał postawić rządca
majątku z Kryłowa – jedni mówią, że ostrzeżony we śnie przed
pomorem bydła, inni, że cudownie uleczony z paraliżu wodą ze
źródełka. I jedno, i drugie brzmi jak wstęp do pięknej legendy.
A jest ich tu więcej. Starsi mieszkańcy wspominają o sporach
prawosławnych i katolików „za cara” – każdy chciał mieć
dostęp do cudownej wody. W przekazach, które zebrał prof. Zin,
miejsce to jawi się wręcz jako jedno z najważniejszych sanktuariów
Chełmszczyzny, Zamojszczyzny i Wołynia w XIX wieku. Podobno każdej
niedzieli i święta Wilcze Uroczysko przyciągało ludzi z dalekich
stron.
| Figura wilka, który przysiadł u stóp św. Mikołaja - fot. Tomasz Banach |
Ale w
tych opowieściach przeplata się coś więcej niż kult św.
Mikołaja. Mówi się o wierzeniach w „świętego wilka”, którego
moc miała pomagać kobietom pragnącym potomstwa. Siadały więc na
kamiennym wilku, głaskały go po brzuchu, a potem zanurzały się
choć na chwilę w źródełku – wierząc, że to wystarczy, by
spełniły się ich najskrytsze marzenia. A jeśli komuś mało legend, jest i ta najbardziej barwna. Według
niej, w miejscu obecnej kaplicy dawniej składano ofiary Welesowi –
słowiańskiemu bogu podziemi, zmarłych i opiekunowi bydła, często
ukazującemu się pod postacią wilka. Gdy chrześcijaństwo zaczęło
zdobywać te ziemie, mieszkańcy długo się opierali. Aż pewnej
nocy, w wigilię święta Welesa, miejscowy pasterz miał ujrzeć
wizję – Weles przemienił się przed nim w św. Mikołaja i
nakazał zaprzestać pogańskich rytuałów oraz wznieść kaplicę
na swoją cześć. Tak też uczyniono, a dawne i nowe wierzenia
połączono tu w sposób zupełnie wyjątkowy.
| Figurka Matki Bożej przy cudownym źródełku - fot. Tomasz Banach |
Która
z tych historii jest prawdziwa? Cóż, nie nam dziś to rozstrzygać.
Wędrowiec ma przecież prawo do odrobiny tajemnicy. Wiemy jedno:
odwiedzając Ziemię Hrubieszowską, warto zboczyć z trasy i zajrzeć
do Kolonii Kryłów, by pokłonić się św. Mikołajowi. A może i
szeptem podsunąć mu swoje prezentowe życzenia…Bo jak mówią – wiara czyni cuda. A w takim miejscu cuda zdają
się być na porządku dziennym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz