niedziela, 23 listopada 2025

Zima, która przyszła jesienią – niezwykłe oblicze Roztoczańskiego Parku Narodowego

Autor - fot. Autoportret 

W tym roku jesień w Roztoczańskim Parku Narodowym trwała zaledwie chwilę – jakby natura tylko na moment założyła złocisto-rudy płaszcz, po czym od razu okryła się bielą. To, co zwykle zwiastuje długie przejście między porami roku, tym razem wydarzyło się błyskawicznie, niemal niezauważalnie. Wystarczyło kilka dni, by ciepłe odcienie bukowych liści zastąpiła śnieżna cisza, a Roztocze zaskoczyło nas pełnią zimowego krajobrazu… jeszcze zanim zdążyliśmy na dobre pożegnać jesienne kolory.

Roztoczański las - fot. Tomasz Banach 

Spacer, który zamienia się w opowieść. Wchodząc na parkowe ścieżki, ma się wrażenie, że wszystko zatrzymało się w czasie. Śnieg, dopiero co opadły, leży na gałęziach jak miękki puch, pochłaniając dźwięki i tłumiąc każdy krok. Nawet wiatr zdaje się szeptać ciszej niż zwykle, by nie zakłócać tego niezwykłego spokoju. Kiedy stawia się stopę na szlaku, pod podeszwą rozlega się subtelne, niemal ceremonialne pękanie lodowych kryształków – dźwięk, który wprowadza w rytm tego miejsca. To właśnie tutaj, pomiędzy iglastymi drzewami, rodzi się szczególna magia późnej jesieni i wczesnej zimy, mieszająca się w jeden niepowtarzalny krajobraz.

Śnieżna droga - fot. Tomasz Banach
Opowieść pisana tropami zwierząt. W Roztoczańskim Parku Narodowym zimowe ślady pojawiają się szybciej niż w innych miejscach. Wystarczy przystanąć na chwilę, by dostrzec drobne odciski saren, cięższe tropy jelenia, a czasem nawet nieśmiałe zygzaki rysia, który zostawia po sobie znak obecności tylko wtedy, gdy nikt nie patrzy. Śnieg staje się księgą, w której każde zwierzę zapisuje własną historię. To właśnie te znakowane białe karty sprawiają, że spacer po RPN późną jesienią zamienia się w małą detektywistyczną przygodę – pełną domysłów, cichego zachwytu i szacunku dla świata, który zwykle kryje się przed ludzkim wzrokiem.

Surrealizm Roztocza - fot. Tomasz Banach

Zapach zimy, smak jesieni. Choć krajobraz wydaje się niemal w pełni zimowy, w powietrzu wciąż czuć jesień. Aromat wilgotnego runa leśnego i opadłych liści miesza się z chłodem, który szczypie w policzki i zapowiada nadchodzące mrozy. To połączenie tworzy unikatową atmosferę – tak rzadką i krótkotrwałą, że warto ją uchwycić, choćby na moment. To czas, gdy las pachnie jak dwa sezony jednocześnie, a człowiek ma wrażenie, że stoi na granicy czegoś ulotnego, co za chwilę zmieni swój kształt.

Na granicy RPN - fot. Tomasz Banach
Między październikiem a grudniem. Tegoroczna aura wygląda tak, jakby ktoś niechcący przełączył Roztocze z trybu „październik” na „grudzień”. Ale natura, jak zwykle, przyjęła tę zmianę z godnością. Buki otulone białym nalotem wyglądają jak z obrazów dawnych mistrzów, a sosny i jodły tworzą gęste, mroźne tunele, w których światło rozprasza się jak w zimowym kalejdoskopie.

Pomnik Powstania Zamojskiego w Szewni Dolnej - fot. Tomasz Banach
Dlaczego warto odwiedzić RPN właśnie teraz? Bo takiego Roztocza nie widuje się często. Jesienno-zimowy krajobraz trwa krótko, jest zjawiskiem niemal ulotnym. To idealny czas na spokojne wędrówki, fotografowanie rzadkich zjawisk pogodowych i obserwowanie pierwszych zimowych rytmów przyrody. Dla tych, którzy cenią ciszę i spokój – to prawdopodobnie najpiękniejsze dni w roku.

Autor bloga - fot. Anna Banach
Zima przyszła za wcześnie, ale przyniosła widoki, które zapierają dech w piersiach. Roztoczański Park Narodowy w takiej odsłonie to sceneria niemal baśniowa – krucha, efemeryczna i absolutnie wyjątkowa. Jeśli jeszcze tam nie byliście… warto wybrać się właśnie teraz, zanim śnieg zdąży stopnieć, a jesień upomni się o swoje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz