środa, 19 listopada 2025

Skarby Lubelszczyzny: Pałac w Ruskich Piaskach

Fronton Pałacu - stan obecny (listopad 2025) - fot. Tomasz Banach 

Listopad ma w sobie coś z ciszy starej fotografii — światło blednie, mgła przykrywa pola jak miękki pled, a ja znów wyruszam na trip przez Lubelszczyznę, by odnaleźć te miejsca, gdzie historia stoi tuż obok nas, tylko lekko przykurzona. Tym razem los zaprowadził mnie do Ruskich Piasków. Niby niewielka wieś, niepozorna, ale ja już dobrze wiem, że na tej ziemi najmniejsze miejscowości skrywają największe opowieści. Gdy wjechałem aleją, a zza gałęzi wyłonił się pałac, poczułem, jakby czas na chwilę obrał inny kierunek. 

Pałac od strony ogrodu (archiwum: maj 2013) - fot. Tomasz Banach

O dawnych właścicielach i ich świecie. Ruskie Piaski — nazwa miękka, sypka, jakby ktoś garść suchego piasku przesypywał między palcami. A przecież przez wieki przechodziły przez ręce rodów, które pisały lokalną historię tak samo pewnie, jak kaligraf piórem po pergaminie. Byli tu Hurkowie, potem Zamoyscy — możni, zapobiegliwi, trzymający pieczę nad ziemią i ludźmi. Ale dopiero na początku XX wieku pojawił się ktoś, kto zapragnął nadać temu miejscu blasku, o którym mówi się nie szeptem, lecz z zachwytem. Adam Gasztołd Bukraba. Człowiek z wyobraźnią, który w 1906 roku postawił pałac tak pięknie neorenesansowy, że do dziś, nawet z oddali, wygląda jak przeniesiony z kart romantycznej powieści. Z ryzalitem, który jak wysunięta pierś dumnie podtrzymuje fronton. Z basztą, okrągłą i zgrabną przypominającą strażniczkę opowieści. Z wieżą, której zegar wydaje się liczyć nie minuty, lecz kolejne rozdziały dziejów. Wokół pałacu — park. Och, kiedyś musiał wyglądać jak scena z filmu kostiumowego: grabowe aleje, altanki kuszące cieniem, staw odbijający chmury, a na trawie długie suknie dam falujące przy spacerach. Taki był świat, który tu zbudowano — świat elegancji, spokojnego zbytku i rozmów prowadzonych przy szmerze wody.

Herb Rodu Gasztołd Bukraba - "Gryzima" i data budowy pałacu - fot. Tomasz Banach
Zmienna fortuna i nowe czasy. Ale historia — jak wiadomo — lubi przewracać kartki bez ostrzeżenia. I tak po wojnie pałac przeszedł w inne ręce, a jego dawna świetność zaczęła przygasać, jak świeca dogasająca nad porzuconym listem. Z czasem jednak ktoś zapalił tę świecę na nowo. W latach 80. pałac odrestaurowano — nie w pełni po dawnemu, ale na tyle, by budynek znów mógł oddychać spokojnie. Dziś jest Domem Pomocy Społecznej — i choć życie w jego murach toczy się inaczej niż sto lat temu, nadal czuć tu troskę i obecność ludzi. A to również jest forma świetności — cicha, codzienna, ale godna.

Pałac w latach 1939 - 43 - źródło: fotopolska.eu 
Listopadowe spotkanie. Kiedy po raz kolejny stanąłem przed pałacem tej jesieni, świat miał kolor wyciszonego brązu. Drzewa traciły ostatnie liście, park pachniał mokrą ziemią i długim snem natury. A sam pałac? Wyglądał jak starszy, siwy pan, który przeżył wiele, ale nadal stoi prosto, z oczami pełnymi wspomnień. W listopadzie takie miejsca mówią głośniej. Echa kroków odbijają się mocniej, cisza ma głębszy ton, a wyobraźnia łatwiej widzi to, co było tu przed laty — damy w kapeluszach, konie czekające w powozowni, rozmowy na schodach ryzalitu… Spacerowałem po parku, zaglądając między drzewa, wsłuchując się w szept wiatru. Czasem lubię myśleć, że to właśnie tamte dawne opowieści chcą jeszcze raz dać o sobie znać — a ja mam zaszczyt je usłyszeć.

Wieża zegarowa (archiwum - maj 2013) - fot. Tomasz Banach

Dla czego warto tu przyjechać? Bo to nie jest tylko pałac. To kapsuła czasu. Samotna, piękna, stojąca na uboczu dróg wielkiej historii, ale równie ważna. Bo jest świadkiem życia, które płynęło tu kiedyś leniwie, dostojnie, z elegancją. Bo listopadowy spacer po parku przy pałacu w Ruskich Piaskach potrafi zrobić w sercu takie miejsce ciszy, jakie trudno znaleźć gdzie indziej. I wreszcie — bo takie miejsca uczą nas patrzeć uważniej. Nie tylko na zabytki, ale na życie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz