poniedziałek, 2 grudnia 2024

Skarby Lubelszczyzny: Brama w Kryłowie – neogotycka strażniczka dawnych czasów

Neogotycka Brama w Kryłowie (grudzień 2024) - fot. Tomasz Banach 
Kiedy wędruję ku południowym krańcom Kryłowa, zawsze zwalniam kroku u wylotu malowniczej alei kasztanowej. Tam, gdzie zacieniona droga łagodnie wznosi się ku resztkom dawnego parku dworskiego, stoi ona – Brama parkowa z domkiem odźwiernego, jedna z najbardziej intrygujących perełek małej architektury na Lubelszczyźnie. Niepozorna na pierwszy rzut oka, ale im dłużej się jej przyglądać, tym więcej opowieści zaczyna szeptać. 
Romantyzm w neogotyku zamknięty... (grudzień 2024) - fot. Tomasz Banach
Miejsce, które przetrwało więcej, niż mogłoby się wydawać. Dzisiejszy zabytek pochodzi z końca XIX wieku i jest cennym przykładem neogotyckiej, murowanej budowli parkowej – tych, które zwykle stoją na uboczu i cicho obserwują świat, nie poddawane gwałtownym przebudowom, nie próbujące olśniewać na siłę, a jednak trwające. Co ciekawe, dokładnej daty jej powstania nie znamy. Klucz do tej zagadki kryje się w herbach umieszczonych po bokach ostrołukowego przejazdu – Leliwie Wodzickich i Korabie Horodyskich. To one pozwalają datować budowlę na okres małżeństwa Antoniego Horodyskiego z Taidą z hr. Wodzickich, czyli właśnie na schyłek XIX wieku.
Pozostałości dawnej alei parkowej (grudzień 2024 - fot. Tomasz Banach
To był czas, kiedy w sąsiedztwie – tam, gdzie dziś już tylko fundamenty i wspomnienia – przebudowywano w neogotyckim duchu pałac z roku 1820. Pałac nie przetrwał wojny: spalony w 1939 roku przez Niemców, po wojnie nie został odbudowany. Zniszczony park, wycięty w dużej mierze już po parcelacji majątku w 1931 roku, dodatkowo ucierpiał po 1945 roku. A gdy po 1950 roku mieszkańcy rozebrali resztki pałacowych ścian, cała kompozycja krajobrazowa zapadła się w ciszę i zapomnienie. Brama jednak trwała. Zmieniała właścicieli – od prywatnych rąk, przez państwowe, po ponowne sprywatyzowanie – aż w 2000 roku doczekała się gruntownego remontu. Dziś, choć samotna i stojąca przy wejściu do nieistniejącego już pałacu, nadal wyznacza próg dawnego świata.
Neogotycka strzelistość (grudzień 2024) - fot. Tomasz Banach
Neogotycka opowieść zaklęta w cegle. Podejdźmy bliżej – bo to budowla, którą warto oglądać z bliska. Każdy element zdaje się mieć swoją funkcję i własną historię. Brama jest trójprzęsłowa. Środkowa część, najwyższa i najszersza, stanowiła dawniej wej baszcie, jak w bramie do maleńkiego zamku. To detal, który czyni z niej strażniczkę nie tylko parku, ale i czasu. Po bokach przęsła środkowego znajdują się dwa mniejsze, również prostokątne prześwity. Tu neogotyk widać w górnych partiach – kondygnacje oddzielone gzymsem, a nad nim okrągłe otwory, oculusy, które wyglądają niczym oczy czuwające nad przechodniami. Wszystkie przęsła wieńczą betonowe, ostrosłupowe daszki – prostsze niż oryginalne, ale zgrabnie wpisujące się w całość. Brama była kiedyś większa, rozbudowana. Jej skrzydła zniknęły w czasie I wojny światowej. To, co widzimy dziś, to ocalałe serce dawnej kompozycji. Przejazd – dziś surowy, ostrołukowy, typowy dla neogotyku. Flankują go pięcioboczne filary, które nadają całości smukłości i nieco warowny charakter. Nad nimi biegnie profilowany gzyms, a wieńczy wszystko krenelaż – jak w miniaturowej baszcie, jak w bramie maleńkiego zamku. To detal, który czyni z niej strażniczkę nie tylko parku, ale i czasu.
Domek Odźwiernego (grudzień 2024) - fot. Tomasz Banach
Domek odźwiernego – mała, ale ważna część opowieści. Od wschodniej strony bramy przytula się do niej domek odźwiernego, jakby wierny strażnik, który trwa u boku większej budowli od ponad stu lat. Zbudowany na planie zbliżonym do kwadratu, oskarpowany w narożach, z przedsionkiem o ćwierćkolistym rzucie – jest w nim coś przyjemnie proporcjonalnego i domowego. Wejście – prostokątne, tak samo jak otwór prowadzący dalej do wnętrza. W środku skromnie: tynkowane ściany, niewielka przestrzeń, w której dawniej mieścił się ktoś, kto pilnował wjazdu do majątku. Od południa domek rozświetla ostrołukowe okno, które nadaje mu delikatny, niemal romantyczny rys. Zarówno przedsionek, jak i sam budynek przykrywa betonowy daszek – oszczędny, ale trwały. 
Brama do innego świata (grudzień 2024) - fot. Tomasz Banach
Dlaczego warto tu przyjechać? Bo Brama w Kryłowie to nie tylko zabytek. To relikt dawnego świata, ale jednocześnie mała architektoniczna perełka, która pokazuje, jak piękne potrafiły być nawet najmniejsze elementy dworskich założeń. Dziś zamyka aleję kasztanową, stoi przy drodze, po której nikt już nie przejedzie do pałacu – a jednak wciąż robi wrażenie. To miejsce, w którym można poczuć nostalgiczny oddech historii, zachwycić się detalem i pozwolić sobie na chwilę wyobraźni: jak wyglądało życie, gdy przez tę bramę wjeżdżały powozy, a w domku odźwiernego paliło się światło.

A wtedy Kryłów – cichy, nadbużański, nieśpieszny – na moment otwiera swoje serce i pokazuje skarb, o którym wielu nie ma pojęcia.

2 komentarze:

  1. Nie wspomniales o moście - brama jakby wiedzie przez fosę ??? czy jak ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Most wygląda na współczesny. O fosie nie znalazłem również żadnych informacji. Może miała ona jedynie formę ozdobną, symboliczną... raczej nie obronną. Jak znajdę jakieś źródła to edytuję tekst.

      Usuń