wtorek, 8 stycznia 2019

Na spotkanie Trzem Królom, czyli zimowy spacer po lesie.

Na leśnym dukcie - fot. Dominika Lipska
Piękna zima zawitała na Zamojszczyznę. Śniegi spowiły lasy, zasypały pola, a mróz szczypie w uszy. To wszystko sprawiło, ze postanowiliśmy wybrać się na pierwszy w tym roku wypad w plener.
Naszym celem stały się lasy w okolicach Deszkowic Drugich. W pięknych okolicznościach przyrody postanowiliśmy wyjść na przeciw Trzem Królom. Jako zawodowi przewodnicy chcieliśmy zadbać, by nie zbłądzili w drodze do betlejemskiej stajenki. 
Celu wędrówki nie wyznaczyliśmy. Na rozruch postanowiliśmy przejść tyle ile damy radę i na ile aura nam na to pozwoli. Leśnym duktem, odciskając ślady na świeżo padającym śniegu przeszliśmy kilu kilometrowy odcinek w kierunku Nielisza i tą samą drogą wróciliśmy do miejsca z którego wyruszyliśmy. Nie była to jakaś wielka zimowa wyrypa, ale po dość długiej przerwie w chodzeniu wystarczyło nam to w zupełności.
Leśna droga z zimowej szacie - fot. Tomasz Banach
Las zawsze działał na mnie uspokajająco zmuszając jednocześnie do refleksji. Podczas wędrowania ara zmieniała się znacznie. Kiedy zaczynaliśmy spacer padał słaby śnieg, a kiedy kończyliśmy na moment z za śnieżnych chmur pokazało się zimowe słońce. Udało się zrobić kilka zdjęć ośnieżonego lasu. 
Zawsze wolałem zimowe rajdy piesze. Pamiętam je dobrze z przed kilku lat, kiedy to jeszcze z lubelskim Klubem Turystyki Pieszej "Niezależni" przemierzaliśmy drogi i bezdroża Lubelszczyzny podczas rajdów "W nieznane". taka forma turystyki pieszej zawsze najbardziej mi odpowiadała... Spotykaliśmy się w umówionym miejscu, wsiadaliśmy do busa lub najlepiej do pociągu i maszerowaliśmy w nieznane. Koniec trasy uwarunkowany był głównie tym ile nam się chciało przejść lub to jaką mieliśmy w danym momencie kondycję. Rzadziej o zakończeniu rajdu decydowało to jaka była pogoda wędrowaliśmy często w deszczu, błocie, głębokim śniegu, czy mrozie i nie robiło nam to większej różnicy. Na trasie rajdu zawsze znajdowaliśmy czas na wspólny posiłek przy ognisku.
A po spacerze przyszedł czas na posiłek prosto z ognia
- fot Dominika Lipska
Wspomnienia wróciły..., a wraz z nimi chęć do dalszego wędrowania. Czy mi się to uda? Zobaczymy! Zachęcam Wszystkich chętnych do wspólnych wędrówek po Pięknym Roztoczu. Tras nam na pewno nie zabraknie... oby nigdy nie zabrakło dobrego turystycznego towarzystwa do wspólnego łazikowania. 
Po spacerze przyszedł czas by zadbać o uzupełnienie spalonych kalorii. W tym celu (po intensywnych staraniach( rozpaliliśmy ogień i przygotowaliśmy skromny posiłek. Jeżeli ktoś mi powie, że kiełbasa z ogniska smakuje tak sama latem co zimą, to mu nie uwierzę. A jeżeli będzie się nadal przy tym upierał to karnie zabiorę go na zimowy rajd po lasach Roztocza. Mam nadzieję, że tym wpisem pobudziłem nieco Waszą wyobraźnie i zachęciłem do uprawiania wszelkich form turystyki, nie tylko latem i przy pięknej pogodzie. Świat jest piękny o każdej porze roku... doby i w każdej pogodzie... Tylko trzeba znaleźć w sobie chęć jego dostrzeżenia. Jeszcze raz zapraszam na wędrówki.

Więcej zdjęć zobaczycie klikając TUTAJ

P.s. Dziękuję w tym miejscu Dominice za to, że chciała mi towarzyszyć, za rozmowę... no i za udostępnienie swojego "Rancza" na ognisko.

Jeżeli ktoś z Was szuka lubi piesze wędrówki po Roztoczu to zapraszam do kontaktu ze mną - tel 693 879 958

  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz